dzieje się coś ciągle... ręce opadają...
Gabryś wymyślił sobie nawrót pęcherzycy - opanowane... dołożył do tego ponownie kropelkowanie i różowiutkie sio - opanowane...
krwotoki z nosa Zibiego nareszcie opanowane, jeszcze tylko nadżerka musi się zagoić...
Czesio bardzo mi się nie podoba, wieczorem jedziemy do weta...
Skuter zalicza zastrzyki i ma się dobrze - wczoraj bawił się niteczką jak mały kotecek...
Jaga ma już zdjęte szwy... nie powiem gdzie ma karmę urinary...
zadziwiła mnie Ripley... postępy szybsze jakby... kroiłam cycki kurzęcie i poczęstowałam panienkę, bo przyszła i mordkę darła... najpierw chciała sama się otrzeć o moją dłoń trzymającą miąsko, potem delikatnie wzięła kawałek i położyła sobie na podłodze... jak zajadała, to głaskałam ją bez żadnego problemu

...
sierściuchy łażą i molestują mnie nieustannie...
a mnie na domiar wszystkiego padł wyświetlacz w telefonie...