DT Matahari-kiepskie finanse.

Żabusiu [']

Żabcia[']['][']
ostatnie dni to Żabcia już sama nie jadła ani nie piła... normy nerkowe miała przekroczone - kreatynina 5-krotnie, mocznik 3,5-krotnie - płukanie nie pomagało... do końca była kochana i rozmruczana...

w ubiegły czwartek jeszcze Jaga miała operację pęcherza - w obrazie USG widać było, że coś może być w środku... po otwarciu okazało się, że to tylko taki paskudny osad... panna w kaftaniku dołączyła do kloszardów w łazience... jakoś się dogadują... po kontrolach wszystko jest oki, trochę linii Jaga nabiera...

kloszardy - Spacjol i Gabryś dziś miały wyjęte szwy. rany pogojone pięknie, żadnych niepokojących objawów nie wykazują, za to w łazience nie można w spokoju załatwić swoich potrzeb... z jednej strony Gabryś, z drugiej Spacjol, a z drugiego końca woła Jaga... nawet nie wiedziałam, że mam tak miłe kotecki... cała trójca na razie na diecie urinary...

mamy wynik biopsji Skutera... niestety... nowotwór złośliwy tkanki chrzęstnej... raz w tygodniu jeździć będziemy na zastrzyki... na razie się nie rozrasta... chłopak w miarę dobrej kondycji... leczenie paliatywne możemy tylko...

Zibi w piątek w nocy miał krwotok z nosa... zatamowałam, skonsultowałam rano... w sobotę przed 20 się powtórzyło, więc zadziałam zgodnie z zaleceniami... wczoraj byłam z chłopakiem u naszego rodzinnego weta - przez weekend wet był na sympozjum w Wawie... polipa nie ma, ciała obcego brak, chłopak ma nadżerkę i pęknięte naczynko w nocie... działamy zgodnie z zaleceniami i na razie spokój...

przeziębił się także Czesio, ale już wyprowadzamy faceta z choróbska...

Pędzel już całkiem wrócił do normy, kuracja antybiotykiem pomogła także na jego luźniejsze qpale... wrócił całkiem do normy - jedzenie pobiera na leżąco, jak przedtem... no i chłopak ma otyłość brzuszną...

reszta stadka spragniona moich rąk, właśnie Czarna mnie namiętnie molestuje o głaski... łapką próbuje przybijać piątkę, a jak to nie pomaga, to miauczy - też się właśnie dowiedziałam, że jednak umie...

Dawno bym osiwiała z tyloma futrzastymi zmartwieniami!

Matahari ja dzisiaj jak co dnia odnawiałam ogłoszenia Pędzelka... Dziś miałam więcej czasu na przyjrzenie się im. Nie ma odzewu? Ani pół telefonu nie było? Bo ja tak sobie myślę, że to wina zdjęć.... Potrzeba nam "zachęcających" fot... Inaczej nie umiem sobie wytłumaczyć tego milczenia. Ja naprawdę pilnuję tych ogłoszeń.

Aga postaram się coś w tym tygodniu uchwycić...nie wiem jak mi to wyjdzie ale cyknę parę fotek

Matahari pisze:mamy wynik biopsji Skutera... niestety... nowotwór złośliwy tkanki chrzęstnej... raz w tygodniu jeździć będziemy na zastrzyki... na razie się nie rozrasta... chłopak w miarę dobrej kondycji... leczenie paliatywne możemy tylko...

Zgłosiłam Skutera do pomocy z Funduszu Onkologicznego.
Zapraszam na wątek Funduszu - link w moim podpisie.

Tiris pisze:Aga postaram się coś w tym tygodniu uchwycić...nie wiem jak mi to wyjdzie ale cyknę parę fotek

Trzymam za słowo!! :mrgreen:

Aga ja nie wiem co to są

chwytliwe zdjęcia...Pędzel nie jest chwytliwy ...

Jaga w kaftaniku

dzieje się coś ciągle... ręce opadają...

Gabryś wymyślił sobie nawrót pęcherzycy - opanowane... dołożył do tego ponownie kropelkowanie i różowiutkie sio - opanowane...
krwotoki z nosa Zibiego nareszcie opanowane, jeszcze tylko nadżerka musi się zagoić...
Czesio bardzo mi się nie podoba, wieczorem jedziemy do weta...
Skuter zalicza zastrzyki i ma się dobrze - wczoraj bawił się niteczką jak mały kotecek...
Jaga ma już zdjęte szwy... nie powiem gdzie ma karmę urinary...
zadziwiła mnie Ripley... postępy szybsze jakby... kroiłam cycki kurzęcie i poczęstowałam panienkę, bo przyszła i mordkę darła... najpierw chciała sama się otrzeć o moją dłoń trzymającą miąsko, potem delikatnie wzięła kawałek i położyła sobie na podłodze... jak zajadała, to głaskałam ją bez żadnego problemu

...
sierściuchy łażą i molestują mnie nieustannie...
a mnie na domiar wszystkiego padł wyświetlacz w telefonie...

Armageddon! :mrgreen:

a Gabryś znowu robi różowe kropki...
nie mam siły do tego kotecka...

O żesz..... Biedny malutki

Gabryś siku już robi normalnie... ufff... ale luźne qpale teraz sobie zafundował... normalnie majtki spadają... nudzi się chyba temu kotu...
Jaga jest na mnie śmiertelnie obrażona... nie dostrzega mnie... ale gupawki jej się włączają i szaleje z Tiris...

Czesio bardzo mnie martwi... we wtorek miał pobraną krew... przekroczona trochę norma cukru - mogło być stresu... w środę były wyniki, normy nerkowe przekroczone nie całkiem dwa razy, więc chłopaka płukałam podskórnie... ale niestety Czesio się pogarsza... zaraz jedziemy do weta na założenie wenflonu i płukanie dożylne będzie... Czesio cały czas od śmierci Szarlotki nie bardzo umie odnaleźć się, trochę ożywił się po przeniesieniu do łazienki... ale potem zafundował sobie przeziębienie, a teraz to... nie wiem jak jeszcze mogę mu pomóc...

Czesiu [']

Dziś po dwóch tygodniach choroby, po tygodniu dokarmiania i kroplówek odszedł Czesio. On jako ostatni z kotków białaczkowych w naszym domu tymczasowym. Czesiu nie jadł już sam, był dokarmiany convem. Wenflon dożylny działał tylko jeden dzień. Wyniki przekroczone dwa razy, problemy z gałka oczną, no i białaczka pokonały i jego i nas.
Nerki ostatnio zabierają nam kota jednego po drugim.

DT Matahari-kiepskie finanse.

Kto przegląda forum