Poszukuję ‘kotolubnych’ pracowników Straży Miejskiej (najchętniej) lub Straży dla Zwierząt na terenie warszawskiej Woli.
Mieszkam i dokarmiam koty na skraju parku im. Szymańskiego (rejon ulic Wolskiej i Prymasa Tysiąclecia), dokąd wyprowadzane są na spacery wszystkie okoliczne psy (a nawet zwożone z dość odległych rejonów Woli).
I tu pojawia się problem.
Otóż wielu właścicieli nie uważa za stosowne wyprowadzać psy na smyczy, najgorzej, gdy kompletnie nad tymi psami nie panują lub psy są psami kłusującymi/polującymi na koty, ale oni za punkt honoru uważają wyprowadzanie ich bez kagańców i bez smyczy. Wszak pieski muszą się wybiegać…
Dla pełnej jasności- kocham psy, ale nie ich debilnych właścicieli, bo właściwie zachowanie psa zależy najczęściej od konsekwencji właściciela, jego kultury, stosunku do obowiązującego prawa, itp.
Wywalczyłam w gminie ustawienie tablicy z regulaminem parku, informującej o konieczności wyprowadzania psów na smyczy. Na niewiele się to zdało.
Niektórym wystarczy kulturalnie zwrócić uwagę i biorą psa na smycz, na innych może to wymóc tylko kara administracyjna. Niestety moje telefony do Straży Miejskiej z prośbami o interwencje są wołaniem na puszczy. Jeszcze nigdy nie przyjechali…
Największy problem mam z gówniarą, która szczuje swojego psa na koty (pies nigdy nie jest wyprowadzony na smyczy, rozmowy z jej rodzicami nie przyniosły żadnych rezultatów, więc może coś do nich dotrze jak zapłacą mandat, raz, czy drugi…) oraz bezrobotnym ex narkomanem, który przygarnął porzuconą sukę (przywiązaną do drzewa), która kłusuje, bo tak przypuszczalnie zdobywała wcześniej pokarm…
Gówniara swoje niedomogi emocjonalne kompensuje urządzając igrzyska- szczując psa na koty (wskazuje psu kierunek, gdzie kot jest lub w którym kot uciekł...na wypadek gdyby jej piesek sam nie zauważył kota)!

Wiem, że nałożenie mandatu na bezrobotnego nic by nie dało (inaczej w przypadku aroganckiej gówniary), bo nie ma możliwości egzekucji kary, ale chciałabym żeby chociaż SM skierowała do niego pouczenie/ostrzeżenie, postraszyła go, zwłaszcza, że sama kupiłam jego psu kaganiec i automatyczną smycz, więc teraz tylko od niego zależy czy jego pies nie będzie stanowił zagrożenia dla osiedlowych kotów.
Oba opisywane psy są nieprawdopodobnie szybkie, zwinne, koty na otwartej przestrzeni są bez szans.
W ciągu roku miałam trzy ciężko poranione, poszarpane koty, z obdartymi ze skóry ogonami, które trzeba było amputować lub porosły sierścią ale nie ma w nich czucia, ogony są skrócone, zdeformowane, bezwładne). Jednemu kotu znalazłam dom, więc jest już bezpieczny, reszta nie.
Zależy mi na tym żeby osiągnąć cel, jakim jest wyprowadzanie tych psów na smyczy, a nie eskalowanie konfliktu, bo to się obróci przeciwko kotom.
Ja wyjeżdżam do pracy b.wcześnie, wracam czarną nocą, stąd nie mam pełnego oglądu sytuacji, nie mogę zapewnić ‘moim’ kotom bezpieczeństwa, a wiem, że na kotach skupi się agresja właścicieli psów. Oni wyprowadzają swoje psy co najmniej 2 razy dziennie, ja widuję ich raz na kilka dni/tygodni, ich psy zawsze(!) gonią koty, a oni sami albo nie reagują, albo wręcz pobudzają, zachęcają do takich zachowań…
Szukam pracowników Straży Miejskiej, którzy chcieliby najlepiej kilka dni z rzędu pojawić się przy wejściu do parku (pomiędzy przedszkolem ul.Wieluńska 12, a blokim ul.Wieluńska 14), którędy psy są wprowadzane i wyprowadzane, wieczorową porą (ok.17.30- 18.30-19.) i z mocy urzędu ‘wyprostować’ poglądy właścicieli psów…
Gdyby znalazł się jakiś 'kotolubny' pracownik SM, chętny do pomocy, to bardzo proszę o kontakt na pw.