Moderator: Estraven
mokusatsu pisze:Kot od dwóch tygodni jest w moim domu rodzinnym, jest bezpieczny.
Co bym nie zrobiła, jak go nie chroniła, w tym mieszkaniu nie zostanę. Jak mogę żyć pod jednym dachem z ludźmi, którzy pałają nienawiścią do najdroższego dla mnie stworzenia? Poza tym raz na 2 miesiące wyjeżdżam w takie miejsce, gdzie nie mogę zabrać kota. Potrzebuję kogoś na miejscu, do kogo będę miała zaufanie. A nie chcę kota wozić od ludzi do ludzi, to dla niego stres. Z nimi zostawiłam raz i ostatni.
Kot był zamknięty przez 3 dni bez jedzenia, bez wody w moim pokoju, kuweta w ogóle nie była sprzątana, a obiecywali, że się nim zaopiekują. Jak pytałam, dlaczego tak zrobili, to odpowiedzieli, że kot MIAUCZAŁ i im przez to przeszkadzał. Twierdzili, że niby go czasem wypuszczali "na jedzenie", ale jak zobaczyłam, jak po moim powrocie kot rzucił się na jedzenie, to jednak w to wątpię. Nie pojmuję, jak mogli nawet miski nie wsadzić do pokoju... Były też inne przypadki, mniej niepokojące, ale jak ktoś ciągnie kota za ogon w bolesny sposób i jest to dla niego zabawne, to ja nie mam pytań. Albo jak ciągle krzyczy w sposób pełen agresji, że kot wszedł do ich pokoju, to widać, jak ktoś jest nastawiony. Nie karzę nikomu kochać mojego zwierzęcia, ale szacunek każdemu się należy. I ja nie będę tego akceptować, więc bardzo proszę - nie doradzajcie mi zamykania kota w pokoju na klucz itd. bo to w tym wypadku nie przejdzie.
Niemniej, dziękuję za odpowiedzi.
mokusatsu pisze:Chcę go chronić, dlatego poszukuję innego miejsca zamieszkania. A jak powtarzam - teraz także go chronię, bo nie ma go ze mną w obecnym mieszkaniu. Nie chcę siebie i kota skazywać na stres związany z mieszkaniem z takimi ludźmi.
Chciałam być uczciwa, ale widocznie się to nie opłaca. Chyba nie zostanie mi nic innego jak kawalerka.
Koszmaria pisze:mokusatsu pisze:Kot od dwóch tygodni jest w moim domu rodzinnym, jest bezpieczny.
Co bym nie zrobiła, jak go nie chroniła, w tym mieszkaniu nie zostanę. Jak mogę żyć pod jednym dachem z ludźmi, którzy pałają nienawiścią do najdroższego dla mnie stworzenia? Poza tym raz na 2 miesiące wyjeżdżam w takie miejsce, gdzie nie mogę zabrać kota. Potrzebuję kogoś na miejscu, do kogo będę miała zaufanie. A nie chcę kota wozić od ludzi do ludzi, to dla niego stres. Z nimi zostawiłam raz i ostatni.
Kot był zamknięty przez 3 dni bez jedzenia, bez wody w moim pokoju, kuweta w ogóle nie była sprzątana, a obiecywali, że się nim zaopiekują. Jak pytałam, dlaczego tak zrobili, to odpowiedzieli, że kot MIAUCZAŁ i im przez to przeszkadzał. Twierdzili, że niby go czasem wypuszczali "na jedzenie", ale jak zobaczyłam, jak po moim powrocie kot rzucił się na jedzenie, to jednak w to wątpię. Nie pojmuję, jak mogli nawet miski nie wsadzić do pokoju... Były też inne przypadki, mniej niepokojące, ale jak ktoś ciągnie kota za ogon w bolesny sposób i jest to dla niego zabawne, to ja nie mam pytań. Albo jak ciągle krzyczy w sposób pełen agresji, że kot wszedł do ich pokoju, to widać, jak ktoś jest nastawiony. Nie karzę nikomu kochać mojego zwierzęcia, ale szacunek każdemu się należy. I ja nie będę tego akceptować, więc bardzo proszę - nie doradzajcie mi zamykania kota w pokoju na klucz itd. bo to w tym wypadku nie przejdzie.
Niemniej, dziękuję za odpowiedzi.
zamykanie kota na klucz to w tym momencie jedyna sensowna forma ochrony go,nie chcesz swojej najdroższej istoty chronić?tak to odczytuję.mówiąc landlordom że zamierzasz adoptować drugiego kota na pewno nie znajdziesz szybko mieszkania,już są problemy kiedy mówi się otwarcie że zamierza się mieć dzieci.
Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 62 gości