Na razie żegnamy się powoli z Kłaczkiem.. chopak śpi z nami, tuli się, mruczy na cały dom.. jakby coś przeczuwał
Ale wczoraj był bardzo dzielny i chyba całkiem spodobali mu się jego nowi ludzie.. zwłaszcza dziewczynka, której dawał się nosić na rękach i wystawiał kuperek do miziania
Co do dalszego tymczasowania.. muszę najpierw odchorować Kłaczka i przewietrzyć i posprzątać pokój

Nie wiem czy akurat brwinowszczaka jakiegoś zgarnę, bo ja mogę tylko maluszki, a na cmentarzu już chyba same starszaki zostały..czy w ogóle zgarnę jakiegoś kota czy zostanę tylko takim awaryjnym tymczasem dla chorowitków..
no się zobaczy co i jak
