Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Werneu pisze:Poker71 pisze:biamila pisze:Dziewczyny ktoś o was plecie głupoty!!!!!!!!!!
viewtopic.php?f=1&t=135639
bez przedstawienia dowodów jest to oczernianie. jak będziecie chciały znajdę prawnika do poprowadzenia sprawy o odszkodowanie przeciwko tej "Kasi". zdecydowanie sugeruję sprawę taką założyć.
Może zanim zaczniecie kogokolwiek oskarżać to może zapytajcie druga stronę jak wyglądała ta cała sytuacja. I skąd się wzięło takie oskarżenie. Na pewno dziewczyna nie wyssała sobie tego z palca, nie popieram jej zachowania absolutnie, ale rozumiem ból i bezradność jak kociaki umierały jej na oczach. Kociaki absolutnie dzikie. Ja sama jednego łapałam 4 dni pod rząd i nie udało się więc jestem współwinna ich śmierci.
Poker71 pisze:Werneu pisze:Poker71 pisze:biamila pisze:Dziewczyny ktoś o was plecie głupoty!!!!!!!!!!
viewtopic.php?f=1&t=135639
bez przedstawienia dowodów jest to oczernianie. jak będziecie chciały znajdę prawnika do poprowadzenia sprawy o odszkodowanie przeciwko tej "Kasi". zdecydowanie sugeruję sprawę taką założyć.
Może zanim zaczniecie kogokolwiek oskarżać to może zapytajcie druga stronę jak wyglądała ta cała sytuacja. I skąd się wzięło takie oskarżenie. Na pewno dziewczyna nie wyssała sobie tego z palca, nie popieram jej zachowania absolutnie, ale rozumiem ból i bezradność jak kociaki umierały jej na oczach. Kociaki absolutnie dzikie. Ja sama jednego łapałam 4 dni pod rząd i nie udało się więc jestem współwinna ich śmierci.
rozumiem że wiesz o co chodzi? to może napiszesz?
bo ja z tym "na pewno" nie byłabym taka hop do przodu
magradz pisze:Taki mail:
Witam Panią ponownie!:)
Pisałam miesiąc temu w sprawie pomocy wyłapania kotków.
Chciałam odpuścić sobie tę całą "akcję" ponieważ kotów zrobiło się wyraźnie mniej, zostały tylko stare weteranki, a kot przecież potrzebny, bo nie ma szczurów.
Ale jak się okazało - spotkałam sąsiadkę, która regularnie dokarmia kociaki, i powiedziała, że koty zniknęły, bo dzieciaki goniły je z kijami i kamieniami, szukały ich po krzakach, żeby je skrzywdzić:( Więc zdecydowałam się ostatecznie wziąć sprawy w swoje ręce.
Mam jeszcze kilka pytań. Czy mogę liczyć na jakieś wsparcie finansowe ze strony jakiejś fundacji jeśli chodzi o sterylizacje? Bo ja niestety nie mam tyle:( Mogę wesprzeć symboliczną kwotą, ale sama jestem jeszcze częściowo na utrzymaniu rodziców i 4 koty w mieszkaniu... Może Pani wie, gdzie mogę popytać?
I kolejna kwestia, co z kotami po zabiegu? Nie chcę, żeby wróciły na podwórko, tym bardziej, że zbliża się zimna. Sąsiadka mówiła, że piwnice ludzie im zamykają, a sama widzę z okna koty siedzące na liściach od rana. Nie mogę zapewnić im tymczasu, bo wynajmuję to mieszkanie, i współlokatorzy też się nie zgodzą. To były by ok. 4, czy 5 kotków. Dwa młode, gdzieś z czerwca. Śliczne, wesołe, bawią się liśćmi na podwórku. Jedną z tych kotek ze złamaną łapką chciałam zabrać - mamusię mojej Marlenki, ale będzie to możliwe dopiero za rok, kiedy będę odbierać własne mieszkanie.
Może wie Pani, czy ktoś zapewnił by im dom tymczasowy? A w kwestii sterylek, może allegro? Może udałoby mi się skombinować coś na aukcje, chociaż drobiazg..
Przepraszam, że znów Panią zadręczam, ale serce mi pęka, gdy widzę kotki z okna siedzące na liściach i lecące do mnie z krzykiem gdy przynoszę im jedzonko.
Czekam na odpowiedź
Asia L.
Odpisałam, że kotów żadna z nas nie weźmieA sterylki? Pani mieszka na Kartuskiej w Gdańsku.
Marlon pisze:Napisałam w wątku oskarżycielskim.
PKDT zajmowało się kilkoma sprawami zgłoszonymi przez osobę piszącą w tym wątku.
1) Pod koniec sierpnia tego roku do Sabiny Skazy na ogródek weszły 2 kobiety (Pani R. z córką) szukające pomocy dla kotów z ul. Kcyńskiej w Gdyni, chodziło o przygarnięcie matki z kociętami. Sabina odmówiła przyjęcia kociąt, zapewniła sterylizacje matki oraz kwarantannę, odrobaczenie i odpchlenie w lecznicy na koszt PKDT kociąt. Po wypuszczeniu kotki na wolność po sterylizacji Sabina otrzymała późnym wieczorem telefon, że kota ciągnie za sobą flaki. Na miejsce udała się wolontariuszka aby sprawdzić stan kotki, kotka była w dobrej kondycji, nie miała rozprutego brzucha (była sterylizowana bocznie), szwy także były na swoim miejscu. Sabina przez Panią R. (usunęłam nazwisko - Aleba) została nazwana bezduszną osobą, Fundację fikcją, dr Kasprzyk partaczem. (więcej w liście od Sabiny).
2) Sabina Skaza otrzymała kolejny telefon na temat kotów z ulicy Kcyńskiej (kobieta nie przedstawiła się), Sabina nie była już w PKDT, więc odmówiła pomocy. Kobieta żądała jednak pomocy dla tych kotów, nie obchodziło jej, że Sabina wyłączyła się z działalności PKDT, podała telefon do Moniki Kwiatkowskiej oraz maila na biuro PKDT. Sabina nie wiedziała, wtedy, że rozmawia z Panią R., niedawno okazało się, że nr z którego dzwoniono jest drugim nr Pani R..
3) Małgorzata Radzimińska otrzymała na maila PKDT prośbę od pani R. o odłowienie czterech malutkich niespełna dwumiesięcznych bardzo chorych kociąt, „którym ropa leje się z oczu i nosa strumieniami”. Sama zajęła się sprawą odłapania ich i wraz z mężem pojechała na miejsce bytowania kotów. Male kocięta okazały się być 3 co najmniej czteromiesięcznymi dzikimi kociakami, które miały lekko załzawione oczy oraz jednym co najmniej półrocznym kocurkiem. Małgorzacie udało się odłapać tylko 3 koty, czwarty nie wchodził do klatki. Małgorzata zawiozła koty na leczenie do dr Kasprzyka, następnie kilkukrotnie próbowała odłapać czwartego kota. Postanowiłam pomóc Jej, udałam się na miejsce, kotek wydawał się być zdrowy klinicznie, nie miał żadnych wycieków ropnych. Jadł, poruszał się normalnie, nie był osowiały, nie chciał wejść do klatki. W tym samym czasie pani R. łapała tego samego kotka klatką pożyczoną od Bezbronnych Zwierząt, a nieopodal stały miski wypełnione jedzeniem i mlekiem, postawione przez Panią R.. Wtedy kotka próbowałyśmy złapać przez ponad godzinę, jednak nie był zainteresowany bo wcześniej został nakarmiony przez Panią R., która wiedziała o tym, że przyjedziemy kotka złapać. (więcej w liście od Małgorzaty)
4) W międzyczasie trwania „akcji” Pani R. pojechała na „inspekcje” do dr Kasprzyka aby zobaczyć odłapane koty, Pani Kasprzyk nie wpuściła jej do szpitaliku (być może ze względu na wcześniejsze awantury w sprawie sterylizowanej kotki, pani R. zarzucała Kasprzykom „partactwo”, co nie miało miejsca, kotka żyje i ma się dobrze, sterylizacja się udała, kotka została wypuszczona na wolność po kilku dniach spędzonych w lecznicy, jednak po jej wypuszczeniu Pani R. (usunęłam nazwisko - Aleba) dzwoniła do Sabiny Skazy, która załatwila Pani R. darmową sterylkę, że kota chodzi z rozprutym brzuchem). Pani R. dzwoniła z pretensjami do mnie, do Małgorzaty Radzymińskiej oraz do Vivy. Zarzucała też Małgorzacie Radzymińskiej brak zaangażowania, brak empatii, złą organizację czasu wolnego, ponieważ Gosia nie przyjeżdżała codziennie łapać ostatniego kociaka.
5) W ten sam dzień kiedy 3 koty zostały wypuszczone na wolność pewna Pani zadzwoniła do mnie z prośbą o załatwienie na koszt PKDT USG jamy brzusznej kotki bezdomnej która „sika krwią”, skierowałam ją do dr Kasprzyka.
6)Tego samego dnia spotkałam Panią R. która podziękowała mi za darmowe USG dla kotki. Kolejny raz Pani R. wiedziała z kim rozmawia, dzwoniła z innego nr tel prosząc o USG jednak się nie przedstawiła. U dr. Kasprzyka przy mnie, powiedziała, że kotka miala ciemny kał, że nie miała krwi w moczu tak jak twierdziła w rozmowie telefonicznej ze mną.
7) Otrzymałam jeszcze kilka telefonów od Pani R. z pretensjami, że miałyśmy wziąć na DT kocięta wyłapane przez Małgorzatę Radzimińską, że mogła ich nie wypuszczać na wolność, że mamy załatwić budkę dla tych kotów i je karmić.
Koty zostały wypuszczone na wolność ponieważ były dzikie i nie nadawały się do oswojenia. Nigdy żadna wolontariuszka nie obiecala, że koty trafią do DT. Umowa była taka, że jeśli chociaż trochę oswoją się w lecznicy to zabierze je do domu Małgorzata Radzymińska. Nie wiedziałyśmy, że mają panleukopenie, nie miały objawów w lecznicy. Nie wiadomo przez kogo ta panleukopenia została swierdzona. Pani R. w rozmowie telefonicznej powiedziała, że była z umierającym kotem u dr. Kasprzyka, co nie miało miejsca. Ogólnie rzecz biorąc pani R. uważa, że pomaganie zwierzętom jest naszym obowiązkiem i powinnością, że mamy być do dyspozycji każdej osoby, która tego wymaga o każdej porze dnia i nocy a najlepiej 7 dni w tygodniu 24 godziny na dobę. Niestety jest nas kilka, nie jesteśmy w stanie pomóc każdemu kotu w okolicy. Nie mamy miejsc w DT, nie zabieramy dużych kociąt nie rokujących na oswojenie.
laylla7 pisze:Napisałam teraz do tego znajomego .
Może się zecyduje na kotka z lisiarni a może nawet tego z naszego osiedla.
Będe go namawiac.
A budke wam przekaże ,jak tylko dotrze do nas przesyłka.
Werneu pisze:No, ale nie było im to dane wszystkie kociaki zmarły.
Poker71 pisze:Werneu pisze:No, ale nie było im to dane wszystkie kociaki zmarły.
hmmm a nie chodzi czasem o wygraną PKDT w Krakvecie? Bo jakoś tak ciekawość mnie wzięła i sprawdziłam, okazało się że w październiku grupa Rumia startowała w wewnętrznej miau oraz KV i uzyskała mierną ilość głosów, w przeciwieństwie do PKDT
echtom pisze:Poker71 pisze:Werneu pisze:No, ale nie było im to dane wszystkie kociaki zmarły.
hmmm a nie chodzi czasem o wygraną PKDT w Krakvecie? Bo jakoś tak ciekawość mnie wzięła i sprawdziłam, okazało się że w październiku grupa Rumia startowała w wewnętrznej miau oraz KV i uzyskała mierną ilość głosów, w przeciwieństwie do PKDT
Tylko jaki by to miało sens po zakończeniu głosowania?
Poker71 pisze:Werneu pisze:No, ale nie było im to dane wszystkie kociaki zmarły.
hmmm a nie chodzi czasem o wygraną PKDT w Krakvecie? Bo jakoś tak ciekawość mnie wzięła i sprawdziłam, okazało się że w październiku grupa Rumia startowała w wewnętrznej miau oraz KV i uzyskała mierną ilość głosów, w przeciwieństwie do PKDT
Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter i 136 gości