Rana w pachwinie zagoiła się, odbyt też w porządku. Nabrała trochę ciałka.
Myślę że w przyszłym tygodniu można będzie zrobić jej RTG i umawiać powoli na zabieg.
Muszka ma apetyt, załatwia się normalnie. Wygląda o niebo lepiej niż po znalezieniu.
p.Beata = opiekunka - jednak zadecydowała że chce zostawić sobie kotkę (mimo mojego zdecydowanego sprzeciwu - uważam że nie ma miejsca ani środków na kolejnego kota).
Sama zapłaci za jej zabieg i dalsze leczenie - nie chce go robić już w Gliwicach na Ku Dołom, tylko w Rybniku na Krzyżowej. Nie ma samochodu stąd dojazdy do Gliwic byłyby kłopotliwe.
Obiecywała mi że już nigdy do mnie z żadnym kotem po pomoc nie przyjdzie - niejako "w zamian za" moje pozwolenie (?) żeby mogła zostawić sobie tą kotkę.
Ja nie mam nic do pozwalania bo kotka jest pod jej opieką, ale swojego zdania nie zmienię i nigdy tego nie poprę.
Zwróciła mi Metacam w syropie dla kotów, który dałam jej kilka dni wcześniej dla małej żeby nie kłuć jej już zastrzykami. Miał być też po zabiegu kiedy Muszka na pewno będzie potrzebowała p/bólowych.
Pani go nie chce bo jest na terminie - przyznam że nie zwróciłam uwagi że data ważności to wrzesień 2011 - przy czym uważam że spokojnie mogła go zużyć.
Jak kolejny raz powtórzyła że go nie chce, bo może zaszkodzić kotce, to już nie wytrzymałam - powiedziałam jej że darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby, że na dzień dzisiejszy nie zapłaciła jeszcze ani grosza za leczenie w naszym gabinecie (dług 135zł i to traktowane ulgowo, bo sama niedzielna wizyta normalnie kosztuje więcej), że korzysta z mojej uprzejmości i jeszcze wybrzydza. No i zakończyłam naszą rozmowę obracając się na pięcie i zamykając za sobą drzwi
Pani powiedziała że zwróci dług w lecznicy ze swoich - w takim wypadku pieniądze wpłacone na Muszkę zostawiam do decyzji wpłacających - afiain i alata - na jakiego kota przekazać te pieniądze? (50zł alata i 93zł afiain)
[Pani przyszła do mnie w niedzielę do domu i korzystała z mojej uprzejmości - poświęciłam jej prywatny czas (a nie musiałam bo są dyżury niedzielne pod telefonem - no ale wtedy nikt by jej nie obsłużył jak nie miała pieniędzy - ok kot był w kiepskim stanie i nie mógł czekać na pomoc - ale dlaczego to ja mam być tym łosiem którego się nachodzi w domu i wykorzystuje?), to jeszcze zawiozłam ją swoim autem do lecznicy i odwiozłam, zresztą to samo było już na wiosnę z kotem Pandą. Potem poszłam jej na rękę że przychodziła do mnie po zastrzyki i nie musiała jeździć z kotem do lecznicy. Miałam pomóc kotce czyli niejako jej w zbieraniu funduszy na zabieg. W momencie jak zdecydowała się zostawić kotkę, Muszka przestaje być kotem bezdomnym i pani musi sama zdobyć fundusze.]






 

