» Pt cze 24, 2011 21:17
Re: Moje koty - domowe, tymczasowe, przydomowe i szpitalne
A teraz parę słów, bo dawno nie pisałam.
W domu Maciuś nadal wywołuje w Pusi ataki gniewu, chociaż generalnie kotek stara się złośnicę omijać. Za to biegają razem z Sabcią.
W pracy - odezwała się pani, która ma kontakt z panem, podrzucajacym nam kociaki od swojej niewysterylizowanej kotki. Prosiłam o sterylkę aborcyjną, ale "nie zdążyli", kotka urodziła, ślepego miotu nie uśpią, bo im szkoda, a na kociaki juz są chętni. Tak było miesiąc temu. Teraz chetni rozpłynęli się w powietrzu, a Pan zapowiada, ze zaraz kociaki wypuści na terenie szpitala.
Pani, która ma z nim kontakt, nie chce podac jego adresu, telefonu podobno nie zna, próbuje się z Panem sama skontaktować, żeby przekazać moją propozycję: pożyczamy transporter, Pan łapie kotkę, odbieramy ją i zawozimy na sterylkę. W międzyczasie zabieramy kociaki (4, bo 1 pan podobno chce zatrzymać - jakoś trzeba dopilnowac, żeby zatrzymał chłopca, bo kocicy na pewno na czas nie wysterylizuje). Podzielimy się z Dorotą - ona 2, ja dwa. Oczywiście to wszystko przy załozeniu, że kociaki juz same jedzą.
Na Wólczańskiej 21 kocica chyba urodziła. Za jakieś 2 tygodnie, jak maluchy będą miały miesiąc, spróbujemy je złapać na klatkę - łapkę i na maluchy złapać niełapalną kotkę. Co zrobimy z maluchami, zapewne dzikimi - nie mam pojęcia i jestem tym przerażona. Może się wcześniej wyadoptuje coś z obecnych kociaków (oby!).
Poza tym - bez większych zmian. Na Wólczańskiej 21 urzęduje kastrat Feluś i bura wysterylizowana kotka, dziś przyszedł syn niełapalnej kotki (też już po kastracji) - bardzo był głodny, musiał się gdzieś włóczyć daleko, bo dawno go nie było.
Dixi nadal pojawia się w okienku węzła cieplnego, bardzo się tam do mnie mizia, ale jak się spotykamy na podwórzu, to się mnie boi.
Malutki (mój kot przydomowy) wyraźnie ma katar, oczy załzawione, zaczęłam mu przemycać antybiotyk w karmie, oby pomogło.
W pracy - Kubuś coraz miziastszy, Dorcia ma bzika na jego punkcie, za to kotka Marcysia, porzednio trochę oswojona, nie podchodzi już do Dorci, bo się boi Kuby. Pojawił się nowy szary kocur, karmimy go oczywiście. Ze starych kotów została tylko Zębolka, jakoś się trzyma na tych filetach z kurczaka, którymi Dorcia ją pasie.
Koteczka, którą miałam dostać od Joli, ale została przygarnięta przez Karolinę (bo ja akurat miałam duszności "od kotów") niestety odeszla na pp. Strasznie mi jej żal i mam wyrzuty sumienia - może u mnie by nie zachorowała? Z drugiej strony - gdyby pp złapały od niej moje maluchy, mogłyby tez ciężko chorowac (były dopiero raz szczepione, 2 tygodnie temu, akurat kiedy Jola Dworcowa znalazła tamtą kruszynkę).
Stas i Nel są juz ładnie oswojone, dają się brać na ręce, ładnie się bawią, mają apetyt. Wypusciłam je z klatki i biegają po całym pokoju. Trochę się boję wypuscić je tak, żeby szalały po całym mieszkaniu, bo trudniej je upilnować, poza tym Maciuś na nie syczy.