Dziś przyszła do mnie paczka, którą zamówiłam w Krakvecie. O ja głupia, niestety nie sprawdziłam przy kurierze, czy wszystko w porządku. Okazało się, że w środku paczki był sajgon, zupełnie jakby ktoś na paczkę położył jakiś kilkuset kilogramowy ciężar... Ledwo zdarłam folię, a już na podłogę w przedpokoju wysypało mi się 80 litrów żwirku. Super :/. Do tego wszystkiego pękł nautralizator z Certechu i wszystko zasmrodził (ten ich "naturalny" zapach jest bardzo... nienaturalny. I intensywny). W przesyłce była też karma dla kota. Myślę sobie - OK, wypłuczę opakowania z karmy, w końcu są szczelne, nic się pewnie do środka nie dostało.
Byłam naiwna.
Oczywiście w hermetycznym i próżniowym opakowaniu zrobiła się dziurka. Nie wiem co kurier robił z moją paczką, ale mówie wam - wszystko zmasakrowane. Szkoda, że Krakvet lepiej paczki nie zabezpieczył :/.
Dochodząc do sedna... Boję się podać kotu tą karmę

Proszę o rady - co mam zrobić? Wyrzucić? Zdać się na kota (który raczej wyczuje jeśli coś będzie nie tak)?
Przejmuję się tym bardzo, bo nie jestem majętna... Zrobiłam duże zamówienie ciesząc się, że będę mieć jedzenia i żwirku na kilka miesięcy, a tymczasem został mi tylko żwirek. Z siedmiokilowego opakowania karmy część od razu musiała wylądować w koszu, a pozostałej części, która wydaje się czysta, szkoda mi wyrzucić...

Proszę o pomoc
