Nawet nie wiem, jak zacząć....
Na ulicy Wypoczynkowej w Łodzi mieszka Pewna Pani. Mieszka w dużym domu. Z dużą ilością kotów. Mąż tej pani, z którym nie mieszka, za jej plecami narobił długów. Po walce w sądach i urzędach, po wielu nieprzespanych nocach, nadeszła straszna chwila. Komornik zlicytował dom. Za bezcen.
Nowy właściciel każe Pani się wynosić. Daje termin do końca czerwca. Pani załatwia sobie maleńkie mieszkanko w centrum miasta. Nie może zabrać wszystkich kotów.
I to jest pierwotna wersja wydarzeń. W takiej formie informacja do mnie dotarła.
Umówiłam się z Panią, ale to co zastałam przekroczyło granice mojej percepcji. Dom- z frontu elegancki i wytworny- wewnątrz okazał się śmierdzącą , od wieków niesprzątaną- hmmm- norą.
Te zdjęcia mówią same za siebie. Wstawiam miniaturki, bo to hardkor.
Syf, jakiego w życiu nie widziałam, smród, jakiego w życiu nie wąchałam. I koty. Najsmutniejsze koty, jakie w życiu spotkałam.
Jest ich .....28!!!!!!!
Zaniedbane, zarobaczone, zapchlone, nieleczone, w większości nieciachane. Karmione gotowanym ryżem z wątróbką i –od czasu do czasu- teskowymi puszkami.
Przerasta mnie to, bo:
Czasu jest mało
Koty niechodliwe
Nie mam pojęcia, co będzie dalej.
Tak bardzo chciałabym pomóc tym kotom, a tak bardzo jestem bezradna.
Na razie udało mi się ubłagać sterylki na cito. W środę aż 9 sztuk.
Należałoby te koty odpchlić, odrobaczyć, przeleczyć. Zacząć karmić przyzwoicie. Poszukać tymczasów.
Jestem załamana. Pomóżcie, błagam!!!!