dowiedzialam sie tylu rzeczy dzisiaj...
po pierwsze, zastawilam pułapke dzis, myslalam ze nie złapie sie nic tak łatwo ... taaaaaa naiwna bylam, nie minelo 10 min, cap kotka sie złapała. wypuscilam ja bo po pierwsze niedawno sie okocila i nie wiem co z kociętami (gdzie schowane), po drugie nie ma miejsca jeszcze na kociarni a co sie ma meczyc w tej klatce, nie mam jej gdzie przetrzymac.
Pytałam okoliczne domy czy im sie nie okocila w komorce gdzieś, ale nawet jesli tak to napewno utopili (częsty zwyczaj tutaj) a nikt sie nie przyzna.
generalnie nie ma problemu z łapaniem, moge zlapac w kazdej chwili jak nie ją to inne, jak sie dzis okazalo z rozmowy z paniami co karmią, kotow na moim osiedlu jest duzo

wystarczy polozyc klatke z jedzonkiem, odejsc na chwile i juz. koty są półdzkie - nie daja do siebie podchodzic, ani sie dotykac, ale nie boja sie obecnosci ludzi. u tej pani na podworku co dzis bylam są generalnie 3 stali bywalcy przychodzący pojeść. 2 kotki ktore byly kotne jakis czas temu (pani nie wie dokładnie ile temu)i kocur. mam cynk o kotce z małymi na blokach obok, i kilku innych jeszcze. wiec moge łapać, czekam az zwolni sie jakies miejsce na przetrzymanie