Tygrys, już bez Sisi...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt sie 29, 2008 19:29

Z wielka uwaga przeczytalam te perypetie z zaprzyjaznianiem sie dwoch doroslych kocurow, i tak jak wczesniej napisala nasza kolezanka ze rozgrymaszony jedynak i tak chyba bylo nie wiem na pewno, ale podejrzewam ze byl jako jedyny w poprzednim domu i stad te przyzwyczajenia.
U mnie nie ma wiekszych problemow z przyniesieniem nowego kota bo moi rezydencji nigdy nie byli w pojedynke w obecnej chwili mam 4 dorosle kocurki i 1 mala koteczke Dzudzu. Oprocz zabaw, figli nic groznego sie nie dzieje.
Jesli chodzi o towarzystwo dla Tygrysa moze rzeczywiscie sprobowac z maluchem chociasz!!!!!!!!!! Tygrys to specyficzny charakterek nie wiadomo czy chce miec wogole towarzystwo kociowe moze chce byc sam i to w centrum uwagi.
Co kot to kazdy ma innych charakter tyle co ja mam z tymi futrzakami do czynienia to bardziej to zauwazam.
Tygrysiu jak byl u mnie 2 dni to tez fuczal na moje nawet przez dzwi.
A Maksiowi pieskowi jak wszedl do jego pokoiku to przylozyl w lebek lapa lecz nie groznie.
Zycze powodzenia i jakby bylo cos nowego to prosze pisac milo czytac

Pozdrawiamy
http://www.youtube.com/watch?v=KWXhyA9b4fA
Obrazek http://www.nadziejanadom.org
Tajger,Chrupka,Pela,Kapsel,Czaruś
Benek [*] Lucuś-Belmondo[*]

jadziaII

 
Posty: 1357
Od: Pt lip 04, 2008 21:39
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Pon wrz 15, 2008 15:09

Rupert mam nadzieje ze Ci Tygryniu nie zameczyl na amen :twisted: odezwij sie
http://www.youtube.com/watch?v=KWXhyA9b4fA
Obrazek
Tajger,Czaruś Obrazek
Benek [*] Lucuś-Belmondo [*] Kapsel[*]

Kropeczka13

 
Posty: 2084
Od: Nie sie 03, 2008 8:39
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Sob paź 18, 2008 9:26

Nie, nie zamęczył, ale rzeczywiście dawno nie zaglądałem tutaj.
U nas po staremu wszystko, czyli w domu rządzi Tygrys i łaskawie pozwala sobie usługiwać ;)
Tygrys wybredny jak zawsze, rozrabia też po staremu, ot życie toczy się prawie ułożonym rytmem, bo ułożonym przy kociambrze to iść nie może :P
Z ciekawostek to odkryłem ostatnio co jest ukochaną zabawką Tygrysa. Wchodzę sobie do kuchni a tu Tygrys warczy na ogranicznik w oknie, wygląda przez okno na coś czego nie widzę, cofa się, wkłada w szparę okna łapę i z wielkim skupieniem "maca" łapą po parapecie. O co mu chodzi? Wyglądam- ptaków ni ma. A ten znów, nos w szparę, łapa na parapet i ciap ciap ciap pazurami skrobię. Przytrzymałem go, otwieram okno i trzymając go patrzę co zrobi. A Tygrys spojrzał, że wysoko i płasko po parapecie się kawałek przesunął i cap coś w zęby i w nogi do mieszkania. Patrzę a te galopady dzikie po chałupie z piórkiem w zębach uskutecznia. Ubaw miałem bo co chwila wrzaski wydawał, robił zasadzki i polowania na jedno piórko :D Nuuu to trzeba mu jakoś zabawek więcej skołować, ale przecież nie będę gołębi po osiedlu ganiał i im piórek wyrywał. Skończyło się tym, że jak ostatnio na weselu z rodziną byliśmy to się na nas dość dziwnie wszyscy patrzyli bo cała rodzina z wielkim zaangażowaniem chodziła od stołu do stołu i wyskubywała pióra bażantom z półmisków ozdobnych :P Przynajmniej Bestyja ma teraz super ubaw i dużo większe ofiary do polowań :)
Noo i wykańcza mnie powoli ze swoją wybrednością. Cały czas nie mam dla niego ulubionego żarcia. Suche przynajmniej trafiłem bo po przetestowaniu chyba 50 rodzajów, z których część była "może być", część "nie tknę tego", a na część nawet nie spojrzał w końcu utrafiłem mu RC dla Maine Coonów. No ale z mokrym to cały czas tragedia. Raz pałaszuje coś ze smakiem, żeby potem na to nie spojrzeć nawet. Ostatnio wciągnął prawie na raz całą saszetkę Animondy VF, więc się ucieszyłem i kupiłem mu 10 sztuk na zapas. Oczywiście Hrabia następnego dnia nie raczył zjeść już i już mu nie smakowały :) Ot i tak z każdą mokrą karmą jest. A żebrak straszny jest, cokolwiek jem to Tigre natychmiast melduje się u stóp. Najpierw jest Spojrzenie. Potem miauki. Potem słupek i macanie łapą po blacie- a nóż uda się coś ściągnąć. Jak nic się nie udaje wyżebrać to skrobie mnie cały czas łapą po nogach i umila posiłki.
Ot sama radość z nim :D

Rupert

 
Posty: 46
Od: Śro cze 23, 2004 18:48
Lokalizacja: W-wa

Post » Sob paź 18, 2008 16:24

hej :) To fajnie masz z Tygrysem :)
A koty często uwielbiają piórka. Moim wystarczy pokazać, że ma się pióro w ręku, by zaraz oczy im się dzikie robiły. Bis w tym celował :(
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie paź 26, 2008 12:18

Witajcie
No wreszcie cos od Was :D
Rupercie wrzuc moze jakies fotki Tygrysia, no moze z piorkiem....
Fajnie bedzie zobaczyc
Pozdrowienia dla Ciebie i glaski dla Tygrynia.
http://www.youtube.com/watch?v=KWXhyA9b4fA
Obrazek
Tajger,Czaruś Obrazek
Benek [*] Lucuś-Belmondo [*] Kapsel[*]

Kropeczka13

 
Posty: 2084
Od: Nie sie 03, 2008 8:39
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Sob mar 14, 2009 10:06

I znów sto lat nie zaglądałem, więc pora kilka newsów wrzucić odnośnie Bestyji mojej.

Tygrys po staremu, puchaty, kulisty, rozrabiający i rozbrajający.

Obrazek

Jak wszystkie koty świata materializuje się natychmiast w każdym pudełku które stało na podłodze dłużej niż 0,0000001 sekundy.

Obrazek

A z dużych nowin to Tygrys dorobił się psiapsiuły :)

Psiapsiuła zowie się Sisi, znajomi jak ją zobaczyli to ochrzcili natychmiast Silver, ale że to za długie i jakieś takie niewypowiadalne to została Sisi.
Sisi trafiła w sumie przypadkiem do nas, koleżanka w pracy dopadła mnie, że gdzieś tam w Wawie karmiciel lokalny musi zlikwidować magazyn w którym dokarmia lokalną populację miauczurów i wśród populacji jest coś co trzeba koniecznie zabrać bo chore i prawie oswojone. Natychmiast się umówiłem na wizję lokalną i rzeczywiście przemiły pan który dokarmiał tamtejsze stado próbował pokazać mi coś co latało pod ścianami magazynu i teoretycznie było oswojone. Coś w końcu dopadliśmy, wystraszone i strasznie zafaflunione. Coś się rozmruczało i trafiło do kontenerka.
Do weta, do domu i na miesięczną kwarantannę i leczenie. W sumie to może dzięki kwarantannie, a może dzięki temu, że coś było koteczką półroczną Tajger nie reagował tak jak przy próbach przyprowadzenia mu kumpla. Były pogaduchy przez drzwi i wydzierania się. Trochę się bałem konfrontacji po skończonym leczeniu małej, ale jakoś poszło. Co prawda na początku zabawy były pod kontrolą bo Tygrys nie do końca opanował zasady fizyki i nie rozumiał, że rozpędzając się przy zaczepianiu małej, nie ma prawa nagle wyhamować i całą swoją klocowatością przetaczał się przy akompaniamencie wrzasków po Sisi.
W każdym bądź razie nie było starć poważniejszych, trochę fochów Tygrysa owszem, ale smakołyki jakoś złagodziły żal, że nie będzie już tym jedynym ;)
Oczywiście moje nadzieje, że przy dwóch kotach więcej spokoju będzie bo przecież razem się już wylatają zostały jak zawsze szybko rozwiane. To jednak standard, że dwa koty, oznaczają cztery razy więcej kłopotów ;)

Obrazek

Obrazek

Rupert

 
Posty: 46
Od: Śro cze 23, 2004 18:48
Lokalizacja: W-wa

Post » Sob mar 14, 2009 11:28

Rupert - Sisi jest prześliczna a Taiger to po prostu koci Brad Pitt :)
Teraz jak masz już dwa koty w domu, bardzo proszę abyś nam pisał o nich częściej jak raz na pół roku OK ?

Nie napisałeś od kiedy jest u Was Sisi, wierzę że jednak duet to dobre rozwiązanie, bo w końcu dużo czasu jesteś jednak poza domem i Taigerek już nie będzie się nudził :)

Zdjęcia cudne :)
Gdy cię znalazłam, nie wiedziałam, co z tobą zrobić.
Dziś nie wiem, co zrobię bez ciebie...
Marcel 7.10.2007 - 26.07.2021

kwinta

Avatar użytkownika
 
Posty: 7330
Od: Śro maja 21, 2008 20:47
Lokalizacja: Wielkopolska

Post » Sob mar 14, 2009 11:42

No super wieści :lol: fajnie że Tygrys ma koleżanę :lol: a chłopakowi jak widać na zdjęciach powodzi się super :lol:

terenia1

 
Posty: 16554
Od: Nie paź 15, 2006 20:23
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Sob mar 14, 2009 12:51

O!, Jakie newsy 8O :D :D :D
Głaski dla towarzystwa.

A Sisi to futerkowo, jak moja Mijka :)

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Pon lip 20, 2009 22:16

Ciekawe co tam słychować u towarzystwa???

Tyle czasy żadnych wieści, a mi sie właśnie przypomniało o Tygrysku i sobbie tak piszę w nadzieji że ktoś odpowie :wink:
MIKUŚ
 

Post » Sob cze 04, 2011 1:00 Re: Tygrys, już bez Sisi...

No to po 2 latach od ostatniego pisania na forum znów cosik napiszę. Wątek już dawno odszedł w zapomnienie, ale jako, że przy ważnych wydarzeniach podnosiłem to i teraz to czynię.

Tym razem niestety na smutno...

Ponad dwa lata temu donosiłem o dokoceniu kolejnym i zamieszkaniu z nami Sisi. Mała dogadała się doskonale z Tygrysem, a nasze serca podbiła całkowicie. Takiego przytulaka w całej swojej karierze kociarza nie miałem. Co rano pobudki odbywały się z Sisi leżącym na piersi/twarzy/czymkolwiek byle tylko się wtulić dało. Co dzień baranki i przytulania w każdej wolnej chwili. Tajger też został podbity. Czasem rozrywkowo poganiał Małą, po czym zaraz trafiała na myjnię i dokumentne wylizanie.
I tak sobie pomieszkiwały:

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us


Niestety w poniedziałek przyszło nam się pożegnać z Sisi...

Zaczęło się niewinnie. Sisi od zawsze była zafafluniona lekko- kichanie, lekkie łzawienie z oczka. Weci tłumaczyli to jako pozostałości po kocim katarze, czego też skutkiem był zatkany kanalik łzowy. No, ale co jakiś czas ją z kataru podleczaliśmy. Jakieś 3 miesiące temu rozkichała się na dobre, zielone gluty w całym mieszkaniu. Różne próby leczenia nie bardzo skutkowały, więc pobraliśmy gluty do badań i wyszedł gronkowiec oraz drożdżaki. No i tu się zaczęło...

Mała była leczona u naszych stałych wetów, takich od zawsze. Z badań wyszło, że gronkowiec jest twardy, i można go ubić Marbocylem. Do tego Fluktanazol na drożdżaki. No i leczyliśmy. Po tygodniu podawania antybiotyku Sisi dostała ostrej biegunki. Coraz mniej jadła. Zgodnie z zaleceniem wetów podawaliśmy węgiel oraz osłonowo Tribiotic. Po kolejnym tygodniu na moje usilne protesty weci stwierdzili, że może to Fluktanazol wpływa na brak apetytu i że chyba go już odstawimy. Po kilku prośbach łaskawie też dali zważyć Sisi. Okazało się, że z 3,5 kg. kota mam nagle 2,5... Wcześniej przy każdej wizycie twierdziłem, że chudnie, ale słyszałem, że wygląda super zdrowo, nie jest odwodniona ani nic. Zasugerowałem też odstawienie antybiotyku, ale usłyszałem, że na razie bardzo krótko bierze (3 tygodnie), a Marbocyl podaje się dużo dłużej. Na całe szczęście udało mi się w końcu opanować biegunkę (po 2 tygodniach), ale Sisi nadal nic nie jadła. Za to zaczęła się robić żółta... Wizyty u weta były już na porządku dziennym, była nawadniana. Prosiłem o kroplówki, ale nie weci nie widzieli potrzeby- wg nich mogły obniżyć łaknienie - którego i tak nie było. Minął miesiąc na antybiotyku, w końcu zdecydowali o odstawieniu go. Sisi nadal nic nie jadła, mimo codziennych szopek z kilkoma rodzajami karmy, szyneczkami, mięskiem... Do tego baaardzo pożółkła. Do tego stopnia, że jedno oczko z zielonego zrobiło się pomarańczowe. Weci stwierdzili, że może trzeba spojrzeć na wątrobę na USG. Po badaniu oznajmili, że Sisi ma płyn w klatce piersiowej i że to niestety FIP.
Zabrałem Kicię i pojechałem szukać pomocy w Wawie, wcześniej leczyliśmy się lokalnie co by nie stresować kota godzinnymi dojazdami. Pojechałem do przychodni na Białobrzeskiej.
Zdiagnozowano anemię, żółtaczkę, nieznane nacieki na nerkach, płyn w klatce piersiowej, uszkodzoną wątrobę oraz szpik (to zdaje się po kolejnych badaniach i codziennych badaniach krwi). Badania krwi powtarzane po 3 razy bo nie wierzono w tak złe wyniki... Zostaliśmy praktycznie rezydentami w lecznicy. Co dzień badania, kroplówki, siedzenie po 6-8 godzin. Trzy razy ściągaliśmy płyn z klatki piersiowej, był typowy dla FIPa, żółty, gęsty, kleisty. Na Białobrzeskiej na szczęście nie skreślono Jej od razu, usłyszałem, że wszystko wskazuje na FIP, ale przy tak wyniszczonym organizmie to może być coś innego- uszkodzenia przez przyjmowanie antybiotyków długie, nowotwór, chorobę autoimmunologiczną. No więc walczyliśmy. Nocami miałem już wyrzuty, że próbowałem coś robić. Żółtaczka zaatakowała też mózg i Sisi miała przykurcze mięśni, budziła się i mnie w nocy wykręcona w chińskie s... Sisi miała przetaczanie krwi w zeszły czwartek, a ja po tym odżyłem, tak jak i ona. Zaczęła jeść, zaczęła chodzić (wcześniej siusiała już pod siebie w łóżku). Weci uprzedzali, że to może być efekt przetoczenia, ale zaczęła też jeść. Co dzień dostawała kotleta w kroplówce, ale po przetoczeniu krwi po powrocie do domu chciała też jeść coś więcej niż papkę proteinową RC którą ją karmiłem strzykawką.

Niestety w poniedziałek skończyło się dobre. Byliśmy jak co dzień w lecznicy. Była próba ściągania płynu (poprzednia była w piątek), ale okazało się, że go prawie nie ma. Dostała schabowego i antybiotyk (wcześniej dostawała też sterydy). Pojechałem do domu. W nocy Sisi zaczęła ciężko dyszeć, język na wierzchu, świsty w wydechu. Wiedziałem niestety już co się święci... poprzednio z każdym razem jak ją bolało, cokolwiek się działo to Mała szukała ciepła, kolan, przytulania. Tym razem próbowała się schować... do środka kanapy, zakopać w śpiworze... chciała żeby dać Jej spokój.
Ruszyłem z nią do całodobowej kliniki na Gagarina. Szybka historia choroby i Pani Doktor ruszyła z nią na RTG sprawdzić, czy płyn się nie zebrał. Przy RTG Sisi przestała oddychać. Reanimacja, udało się ją wrócić, zdjęcie wykazało całą klatkę wypełnioną płynem. Przy próbie ściągnięcia płynu Sisi po raz drugi przestała oddychać. Tym razem już na zawsze...

Opisuję w miarę dokładnie co się u nas działo, może ktoś będzie tak jak ja przeglądał forum w poszukiwaniu info co może dolegać kociambrowi albo jakie objawy się pojawiają przy czym.

Najgorsze jest to, że sam cały czas nie wiem co nam ją zabrało. Weci odradzili sekcję, powiedzieli, że miała tak obciążony organizm, że FIPa nie da się jednoznacznie stwierdzić (tak jak przy leczeniu). A i podobnow w Wawie teraz ciężko o sekcję która mogła by potwierdzić FIP.
A ja teraz mam podwójny powód do zamartwień bo nie wiem co z Tygrysem... W przyszłym tygodniu jadę z nim do lecznicy, mają zrobić jakieś testy wysyłane do ?Niemiec? na stwierdzenie obecności wirusów wywołujących FIP.

No i oprócz smutku teraz niestety same wyrzuty sumienia są. Że za późno zmieniłem lecznicę, że pozwoliłem wetom którym zawsze ufałem do aż takiego wyniszczenia Jej. Że jeśli to był FIP to aktywował się dlatego, że tak ją męczyłem antybiotykami przez tyle czasu. Że ufałem za bardzo... I w końcu, że nie dałem Jej odejść w spokoju mieszkania...

Rupert

 
Posty: 46
Od: Śro cze 23, 2004 18:48
Lokalizacja: W-wa

Post » Sob cze 04, 2011 15:06 Re: Tygrys, już bez Sisi...

:cry:
Współczuję [']

MarciaMuuu

 
Posty: 13890
Od: Sob sie 25, 2007 19:36
Lokalizacja: Edinburgh

Post » Nie cze 05, 2011 23:26 Re: Tygrys, już bez Sisi...

Jedna z moich kotek też odeszła na FIP. W czasie badań okazało się, że była również pozytywna na FiV. FIP-em zarazić się trudno, obecność wirusa o niczym nie świadczy, więc w tym kierunku nie warto robić badań. Wtedy żaden z moich kotów się nie zaraził. Ale oczywiście przebadałam zaraz wszystkie na wirusówki (Felv, FiV). Na szczęście też nikt nic nie podłapał.
FIP się uaktywnia przy obniżonej odporności organizmu - w stresie lub właśnie przy którejś z wirusówek. Dlatego pod tym kątem sprawdziłabym Tygrysa.
NA PILNE LECZENIE KOTÓW Z CMENTARZA- KONTO
https://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=157308

mziel52

 
Posty: 15256
Od: Czw gru 27, 2007 20:51
Lokalizacja: W-wa Śródmiescie

Post » Pon cze 06, 2011 0:09 Re: Tygrys, już bez Sisi...

Rupercie, tak mi przykro :(
Jednak nie powinneś robić sobie wyrzutów, robiłeś wszystko co mogłeś w jak najlepszej wierze. Niestety jesteśmy w takich sytuacjach uzależnieni od wiedzy wetów, a z tym jak wiemy niestety bywa różne. Nie da się miec wpływu na wszystko. Po fakcie często wydaje się, że można coś zrobić inaczej, lepiej. Nie wiesz jakby odchodziła w domu, może wcale nie byłoby tak spokojnie. Zostaw to.
Masz wystarczająco duzo smutków i do tego niepokój o Tygrysa. Trzymam kciuki, żeby nic mu się nie przyplątało.

Jak Tygrys odczuł odejście Sisi? Tęskni?
Obrazek

Pirackie czarne Trio: Brucek (2001-2015), Hrupka (2001-2016), Rysio (2002-2018)
Wiórka (2016-2018)
Neska (2018–2023)
Pirat-PirKa (2017-2025)

Anja

Avatar użytkownika
 
Posty: 25609
Od: Śro lis 06, 2002 9:01
Lokalizacja: Warszawa Dolny MoKOTów

Post » Pon cze 06, 2011 23:29 Re: Tygrys, już bez Sisi...

Ano tęskni. Szuka ewidentnie gdzie ją schowałem, co wracam do domu to leci w miejsce gdzie transporterek stawiałem i czeka aż ją postawię :( Przedwczoraj pognał na klatkę schodową i niuchał po wszystkich kątach, a po powrocie chodził i płakał.

No i dzisiaj wybraliśmy się do weta na badania wieczorem. I znów obuchem w łeb dostałem. Testy na FIP- wyniki będą za kilka dni. Testy na Felv- negatywne. Testy na FIV- pozytywne... :(

Rupert

 
Posty: 46
Od: Śro cze 23, 2004 18:48
Lokalizacja: W-wa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Kaja, kasiek1510 i 186 gości