PumaIM pisze:Ty jesteś i tak dość nieprawdopodobny facet

Zwaliło ci się na głowę z pół tony wymieszanych kompletnie, związanych ze sobą lub nie informacji, a ty zamiast zgłupieć i paść bezwładnie, ogarniasz jakoś ten chaos pierwotny, wywlekasz z niego co najistotniejsze i robisz co trzeba, a w każdym razie starasz się, jakoś tak konkretnie

Szczerze podziwiam

No muszę, bo ja tego kotka kiedyś przywiozłem, a przedtem odbyłem dramatyczną rozmowę telefoniczną i zastanowiłem się nad ogromem konsekwencji. A że działo się to pół roku temu, to te zobowiązania nie zdążyły mi wyparować.
Poza tym, w sytuacji, gdy druga istota tak bardzo cierpi, ale z drugiej strony tak bardzo do ciebie lgnie i chwyta każdy twój dotyk, to powiem szczerze, że mimo tego całego pozornego natłoku informacji zawsze pozostaje jej niedosyt. Może mniej pomocne są dla mnie nazwy leków - bo przecież to nie ja decyduję, jakie leki zaaplikować kotkowi. Ale bardzo pomocny jest opis Waszych zmagań z chorobami Waszych kotów - bo pokazuje, że cuda są możliwe i że nie należy sobie odpuszczać.
I bardzo bym nie chciał, by możliwa eutanazja służyła choć w najmniejszy sposób pozbyciu się moich własnych problemów, emocjonalnych czy finansowych. Bo czasem, gdy ktoś mówi o uśpieniu własnego pupila, zastanawiam się, na ile ta osoba ulżyła sobie pod przykryciem troski o zwierzę. Nie to żebym był cynikiem, ale czasem taka myśl przechodzi mi przez głowę, więc nie mogę o tym nie myśleć.
No i najważniejsze: nie pracuję od 8 do 19 z dwugodzinnym dojazdem w jedną stronę. Więc mogę przynajmniej tymczasowo podporządkować się "trybowi klinicznemu" kotka. Z drugiej strony, osoba, która miała nas wczoraj zawieźć na umówioną okazyjnie wizytę o 12, miała z tym ogromny problem. I to pokazuje, co by było, gdyby nie luz mojego zawodu. Więc dziś pojadę już sam.