Witajcie cioteczki, dzisiaj pojechaliśmy z Myszolkiem późno, bo musiałam troszkę popracować
Na dzień dobry pan doktor wybił mi skutecznie z głowy Fipa i inne białaczki tudzież nowotwory (no co, naczytałam się

). Omówiliśmy badania, padło dużo mądrych słów, ale wieczorem to ja tego już nie umiałam zapamiętać. Generalnie - mam sobie nie wymyślać, wyniki są w normie, a USG zrobimy jak się chłopak jeszcze poopróżnia, bo na ostatnich fotkach nic nie było widać, a były robione raptem trzy dni temu.
Troche się uspokoiłam, bo do naszego doktora zaufanie mam wielkie, już kilka kotów wyciągał mi zza TM i koty do dziś szczęśliwie i zdrowo żyją

(takie mam szczęscie, że trafiają do mnie ciężko chore kurduple, a to panleukopenia, a to inne zatrucie..)
Brzuchol jest już dzisiaj mniejszy i bardziej wypełniony gazami niż masą kałową. Myszol dostał kolejną baterię zastrzyków - chłopak się już przyzwyczaił i znosi dzielnie wszystko poza obcałowywaniem
Poza tym zostajemy na wątróbce i rozwodnionym mleku, do tego laktuloza (zapomniałam napisać, ze była tylko pomarańczowa, ale Myszol pobiera ją z wielką przyjemnością), czopki glicerynowe, siemię i espumisan. No i masowanie brzucholka.
Myszol wlaśnie bije się z Jaśkiem, czyli rozumiem, że czuje się całkiem dobrze
Ale nadal prosimy o duże kciuki i jak wam przyjdzie coś do głowy, to piszcie proszę, wypróbuję wszystko
