KRK. Idealna MUSIA ma idealny dom!!!!!

Cisza zazwyczaj oznacza dobre wieści

może i tym razem też

Trzymałam dzielnie, chociaż nie pisałam, z pracy nie moge się zalogować :cry:

Też bym chciała wiedzieć...

Bungooooo! I co, i co?

Szlag mnie zaraz trafi.... Baśśśśśśśśśka!!! :?:

Aż się boję cieszyć....

Do Musi ustawiła się kolejka.
Dziewczyna która zgłosiła się przez FB (CatAngel - dzięki :1luvu:

) ma do mnie dzwonić, by ustalić szczegóły przejęcia Musi

Prócz tego dzwoniła pani z innego ogłoszenia, która chce Musie dla swojej sparalizowanej teściowej, mieszkającej na wsi. Zapewnia, że kotka nie musiałaby wychodzić.
Prócz tego przez FB dostałam zapytanie od innej zainteresowanej dziewczyny, która niestety - wraca do Polski dopiero w czerwcu.
Prócz tego całkiem przypadkiem jedna z pracownic naszego wydawnictwa zobaczyła dziś kolorową ulotkę, którą wydrukowałam celem rozwieszenia po okolicy i przyleciała z oferta natychmiastowego przejęcia Musi dla swojej mamy na wsi. Dom niewychodzący, bo choć jeden z dawnych kotów dożył 16 lat, to ostatni zginał pod kołami i nie chcą już ryzykować.
A jutro ukaże się ogłoszenie Musi w moim Dzienniku Polskim - juz było za późno, żeby sprawe odwołać - i pewnie znów będzie parę telefonów.
Jestem w szoku

Zastanów się może nad tą sparaliżowaną panią - spokojny, miziakowaty kot to ideał dla takiej osoby, na pewno obie z Musią miałyby z siebie mnóstwo radości

Uszczęśliwiony człowiek i uszczęśliwiony kot, czy może być coś piękniejszego? :mrgreen:

Zastanawiałam się. Problem w tym, że pani nie znam - dzwoniła z ogłoszenia. Mówiła, że kot mógłby - ale nie musiał - wychodzić. Że teściową opiekuje się syn, który jednak wychodzi rano, a wraca wieczorem. Gdyby Musia np. gdzieś uciekła, nie mialby jej kto szukać - a na wsi uciec nie trudno.
Gdyby nie było innch propozycji, dopytałabym, co zrobią z kotką, gdy pani pójdzie do szpitala, zmieni miejsce zamieszkania lub odejdzie. I o mozliwości bywania u weterynarza. I o to, jak zamierzają ją karmić.
Mam jej telefon i obiecałam, że zadzwonię po wtorku. Może namówię ją na jakąś inną forumową biedę?

Ja jakos nie jestem przekonana do tego jak ktos szuka kota dla kogos innego... zawsze upieralam sie przy rozmowie z osoba majaca kota miec. Zdarzalo sie, ze owa osoba albo nie miala pojecia, ze ma zostac obdarowana albo wcale kota nie chciala, tylko jej go wmawiano... Wiec bylabym ostrozna.

zuza pisze:Ja jakos nie jestem przekonana do tego jak ktos szuka kota dla kogos innego... zawsze upieralam sie przy rozmowie z osoba majaca kota miec. Zdarzalo sie, ze owa osoba albo nie miala pojecia, ze ma zostac obdarowana albo wcale kota nie chciala, tylko jej go wmawiano... Wiec bylabym ostrozna.

Zuza, rozumiem, ale z drugiej strony nie ma co przesadzać z brakiem zaufania - ja rozumiem, że osoba starsza czy niepełnosprawna może mieć problemy z korzystaniem z forum

I żebym nie była gołosłowna - sama wydałam kotkę dla Babci dziewczyny, która się ze mną kontaktowała. Bo trudno wymagać od Babci hasania po forumie

A kotka po prostu lepiej trafić nie mogła - jest w cudownym domu, ze wspaniałą Panią. Wiem, bo byłam, widziałam, aż mi się serce cieszyło, że tak poetycko to ujmę

Zawsze jest mi przykro, jak czytam negatywne komentarze odnośnie postów, że ktoś chce kota dla babci czy teściowej, bo ta osoba naprawdę może dać zwierzakowi wiele miłości i nie można od razu patrzeć na nią jak na potencjalnego mordercę kotów i degenerata

Troszkę więcej zaufania, a więcej kotków będzie miało szansę na nowe, odpowiedzialne domy

Bungo, myślę, że to jest bardzo dobry pomysł z inną forumową biedą

(i dla tych, którzy w końcu Musi nie dostaną, to też jakiś pomysł, żeby im podesłać namiar na inne kotki

)

edit: literówka i drobny dopisek

Się dzieje, się dzieje

Muśka w centrum uwagi

i tak powinno być zawsze :1luvu:

daggie pisze:
zuza pisze:Ja jakos nie jestem przekonana do tego jak ktos szuka kota dla kogos innego... zawsze upieralam sie przy rozmowie z osoba majaca kota miec. Zdarzalo sie, ze owa osoba albo nie miala pojecia, ze ma zostac obdarowana albo wcale kota nie chciala, tylko jej go wmawiano... Wiec bylabym ostrozna.

Zuza, rozumiem, ale z drugiej strony nie ma co przesadzać z brakiem zaufania - ja rozumiem, że osoba starsza czy niepełnosprawna może mieć problemy z korzystaniem z forum I żebym nie była gołosłowna - sama wydałam kotkę dla Babci dziewczyny, która się ze mną kontaktowała. Bo trudno wymagać od Babci hasania po forumie A kotka po prostu lepiej trafić nie mogła - jest w cudownym domu, ze wspaniałą Panią. Wiem, bo byłam, widziałam, aż mi się serce cieszyło, że tak poetycko to ujmę
Zawsze jest mi przykro, jak czytam negatywne komentarze odnośnie postów, że ktoś chce kota dla babci czy teściowej, bo ta osoba naprawdę może dać zwierzakowi wiele miłości i nie można od razu patrzeć na nią jak na potencjalnego mordercę kotów i degenerata Troszkę więcej zaufania, a więcej kotków będzie miało szansę na nowe, odpowiedzialne domy
Bungo, myślę, że to jest bardzo dobry pomysł z inną forumową biedą (i dla tych, którzy w końcu Musi nie dostaną, to też jakiś pomysł, żeby im podesłać namiar na inne kotki )

edit: literówka i drobny dopisek

Gdyby owe panie, co ja z nimi mialam do czynienia byly gotowe przyjac wizyte przedadopcyjna to moglabym sie zastanawiac, ale poniewaz okazalo sie, ze nie, wiec jakby w ogole nie bylo o czym mowic. Ja nie twierdze, ze takie dom nalezy skreslac, tylko, ze trzeba je sprawdzac.
Bo za nasze zawiedzione zaufanie zaplacimy nie my - a kot.

A ja mam cichą nadzieję, że już wkrotce Musia - szczęśliwa w nowym domu - nie będzie zabierać miejsca potrzebującym kotom. Ot, czasem odgrzebie się wątek, żeby przekazać najnowsze wieści z DS :mrgreen:

Tfu, tfu - bo zapeszę....

Przy okazji zaś naszła mnie taka refleksja. Do znalezienia domu dla kota potrzebna jest determinacja i głębokie przekonanie, że nie może zostać. Gdyby Musia była bardziej prokocia, pewnie przeleciałoby mi przez głowę, że może jeszcze trochę poczekam z ogłaszaniem, że sie nie pali, że może zostać dłużej, albo na zawsze :roll:

I nie byłoby 130 ogłoszeń zrobionych przez CatAngel, FB, drukowania ulotki. Nie byłoby więc ludzi, którzy Musię zaobaczyli i pokochali. A ja już na pewno nigdy nie mogłabym wziąć nastepnego nieszczęścia z ulicy, mając w domu wściekłego TŻ-ta, a w sobie świadomość, że koty owszem - biorę, ale z wydawaniem jakoś mi nie idzie