Z PAMIĘTNIKA STAREGO FILOZOFA
Cioteczki sobie świętują a u nas w święta niewesoło. W wielką sobotę o świcie zadzwonił pańciowy kolega, że jego mama tej nocy musiała zakończyć walkę o swoją suczkę i czy nie mamy wolnej kwatery. Pańcia powiedziała, że oczywiście mamy i jeszcze przed południem uczestniczyliśmy w smutnej uroczystości. Potem pańcio z kolegą oglądali serię meczy (meczów?) a pańcia była strasznie zła, że zostawili ją z całą robotą samą. I jeszcze usiłowali wyżreć świąteczne śniadanie na sobotnią kolację. W niedzielę najpierw młodszy młody pańcio zadzwonił, że zepsuł mu się skuter i ojciec musi po niego przyjechać na wał miedzeszyński. Więc Teżet zamienił świąteczny przyodziewek na mniej świąteczny i pojechał zgarnąć Młodego i skuter jego. Przez ten czas dotarł Junior i zabił pańcię informacją, że ma zakaz biegania, dźwigania, palenia, picia i się denerwowania. I zwolnienie z roboty. A to wszystko zaraz potem, jak pani doktor obejrzała jego ekg. Teraz czekamy na wizytę u kra... kara... kardiologa.
Z przyjemniejszych nowin - w poniedziałek rano pańcię obudziło chrapanie. Niby żadne dziwo, bo ostatecznie chrapanie w sypialni rzecz normalna. Pańcio często chrapie, Sielawka chrapie, Gabunia chrapie. Księciunio nie chrapie, bo to prawdziwy arystokrata jest. Ale takie chrapanie zazwyczaj chrapie w łóżku. A pańcię obudziło chrapanie gdzieś dalej. Uzbroiła ślepawe oczka w okulary i co się okazało? Na pańciowym biurku chrapała Muniek we własnej osobie...
Swoją drogą, pańcia powinna swoje biurko jakoś odnowić. Kto to słyszał, by biedna koteczka spała na takim poobijanym blacie?

Pańcia spieszy dodać, że próby położenia kocyka czy czegoś w podobie skutkują obrażeniem się Muni. Na oknie w swoim apartamencie Muniek łaskawie sypia na pańci starej kurtce. Biurko ma być soute.
PS - zdjęcia się obrabiają...