Co nowego?
Tafjunek w czwartek pozbył się jajek. Zabieg poszedł bezproblemowo a kocurek szybko doszedł do siebie. Wybudził się przed 13, ale do wieczora był pociesznie pijany i zataczał się słodko na boki. Jak wstał, to nie chciał schodzić mi z kolan, czuł się tam najbezpieczniej, poza tym na tyle jeszcze nieporadny, że nie potrafił nigdzie wskoczyć, a też wolałem żeby tej sztuki nie próbował dla własnego dobra. W piątek już szalał i wszystko wróciło do normy, chyba nawet nie zauważył, że zgubił klejnoty... Z kolei Bryzka była cudownie kochana, jak przyniosłem Tajfuna od weta i odseparowałem do drugiego pokoju. Chodziła cały czas krok w krok za mną i przytulała non-stop. Widać było, że się niepokoi o brata, bo jak już chłopka wstał, to się uspokoiła. Niebawem będzie kolej na nią, ale to na początku kwietnia. Koty coraz większe, zwłaszcza Tajfun. Bryzka jest ciągle widocznie mniejsza od niego

Poniżej kilka zdjęć z ostatnich dni.


a tu wymęczone tuż przed pójściem spać

Maybe life is like a ride on a freeway...