Capnęłam koteczkę, co to jest we wczesnej ciąży, ale przy okazji wylazł do mnie piękny kocur- młodziutki, czarno-biały, błyszczący, trochę orientalna sylwetka i pyszczek -b.wysmukły, przepiękny!!! Po raz pierwszy kota widziałam, a ten się miział jak wściekły. Albo komuś uciekł, albo ktoś z parteru wypuszcza kota, bo to ewidentnie domowa bestia.
A Małgosia W. zadzwoniła zrozpaczona, że kocica (co to strzela kociakami ze 2 razy do roku, więc była pierwsza pod nóż) wlazła do tej Twojej/lisiej klatki, ale OTWORZYŁA ją i zwiała!
Teraz ja muszę wstać o 4.00 i złapać coś w zastępstwie kocicy Małgosi (żeby się rezerwacja na sterylkę nie zmarnowała). Obłęd!
Marzę o weekendzie bez kalekich kotów, zaciążonych kotek, łapanek, ale to chyba muszę wyjechać z Warszawy. No całkiem bez kotów się nie da, bo muszę zabrać moje futra...

.






