A nas dzisiaj odwiedziły dziki. W prawie biały dzień, bo około 19'stej

Do sąsiada przyjechali goście, więc na uliczce stało sporo samochodów, a między nimi przemykała loszka z zeszłorocznym młodym

Niestety, jak wypadłam z aparatem już były w chaszczach i zdjęcia kompletnie się nie udały. Jutro rano wyłożę im jedzenie, bo skoro podchodzą pod domy - pewnie trudno im znaleźć coś do jedzenia.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że Tosia z Ozzim mieli w tym czasie wychodne. Właśnie dlatego, dziki zostały zauważone - bo M biegał od okna do okna i wyglądał czy gdzieś ich nie widać. Tłumaczyłam mu, że koty i dziki nie konkurują, więc ze strony dzików nic kotu nie grozi, ale jakoś nie wydawał się przekonany. Chodził i powtarzał... " a pingwinów nie ma

" ... Około 21 pojawił się Ozzi. Sam

Pomyślałam sobie, że kurczaki, nie wpadłam na pomysł, że ją wyprowadzi gdzieś w pole i zostawi, żeby się jej pozbyć

Ale na szczęście okazałam się kobietą małej wiary

Tosia czekała za bramką

Tak, że chrzest bojowy już za nami ...