Cholernie trudne kwestie...
Moderator: Estraven
Poker71 pisze:VVu pisze:Nad sprawą zapisów testamentowych warto jeszcze pomyśleć, bo może w pewnych sytuacjach być to dobrym rozwiązaniem.
Ale:
- nie każdy ma Wangoga (nie żartuję tu sobie z przykładu, bo wiem, że chodzi o zapis rzeczowy – korzystam tylko z metafory),
- nie każdy ma nawet mieszkanie do zostawienia po sobie,
- po niektórych wręcz zostaną tylko koty.
Rozwiązanie „testamentowe” ma tę zasadniczą wadę, którą wskazywało już kilka osób, że problemem jest znalezienie tej zaufanej osoby.
Moje zdanie jest takie: nie oddałbym naszych kotów pod opiekę za pieniądze nikomu! Inaczej: dla mnie jedyną zaufaną osobą byłaby taka, która zaopiekowałaby się naszymi kotami, po naszej śmierci, nawet gdyby nie miała z tego żadnych korzyści materialnych.
VVu, ja powiem tak: to nie chodzi o to żeby się opiekować za kasę. Przynajmniej mnie. Ale wolę być spokojniejsza wiedząc, że jak się "znudzi" to delikwent będzie miał jakieś strachy i zachęty. Sory, ludziom nie ufam.
W tej chwili jakby coś odpukac, kotami zająłby się TŻ z miłością i oddaniem. Ale jak długo? Aż poznały jakąś lalę która "dusi się na widok kota" albo miał z nią dziecko a "dziecko i kot to zagrożenie"?
Spore ryzyko wierzyć komuś na naście lat do przodu.... Ja takiego zaufania nie mam do nikogo.
Rodzina? Taaa, sraty taty. "To tylko koty": znamy to wszyscy. Nie oznacza że nie kocham mojej mamy i brata, ale wiem że żadne z nich nie miałoby ochoty kotów przygarnąć. Żadne nie umie ich traktować jak cząstki mnie. Na szczęście pewna też jestem że nie skrzywdziliby kotów żeby zapis "się wyczerpał".
No i ostatnie, moje poczucie wewnętrznej sprawiedliwości. Z jakiej mańki mam zostawiać wszysto komuś, kto nie uszanuje mojego uczucia do kotów? W mojej opinii sprawiedliwe jest, zeby korzyści miała osoba które "wejdzie w moje buty".
Czemu nie chcę wszystkiego zapisać takiej osobie bezwarunkowo? No- jak wyżej. Żeby w razie duszącej się lali czy śmiertelnie zagrożonego dzieciaka nie było kolejnego wątku "zabierzcie je natychmiast bo wywalę na dwór". Żeby się trzy tysiące razy zastanowił czy warto i żeby doszedł do wniosku że w sumie go na to nie stać.
Widać materialistka jestem. Ale jestem dziwnie pewna, że gdyby ludzie robili takie konstrukcje, to akcji ratowania domowych futer ze schronu, bo po 20latach wystapiła alergia, byłoby znacznie mniej, o jaieś 90% pewnie.
mar9 pisze:.... Mieszkanie sprzedadzą a koty w najlepszym razie wylądują w schronisku.
Najchętniej przekazałabym je osobie/fundacji ale pod tym jednym-jedynym warunkiem: że moje koty będą miały opiekę, conajmniej tak dobrą jak za mojego życia. Tylko pytanie: jak/gdzie znależć takiego chętnego i mieć tą pewność, że w razie czego moje koty będą nadal bezpieczne...
PcimOlki pisze:mar9 pisze:.... Mieszkanie sprzedadzą a koty w najlepszym razie wylądują w schronisku.
Najchętniej przekazałabym je osobie/fundacji ale pod tym jednym-jedynym warunkiem: że moje koty będą miały opiekę, conajmniej tak dobrą jak za mojego życia. Tylko pytanie: jak/gdzie znależć takiego chętnego i mieć tą pewność, że w razie czego moje koty będą nadal bezpieczne...
Hehe... ja się piszę.
Duszące sie lale nie mają możliwości wejść ze mną w bliższe relacje. Słabotrybiące też, więc nigdy nie zaistnieje problem ciąża-kuweta, ani dziecko-koty. Mieszkanie sprzedam, a koty wylądują u mnie. Tymczasy wydam, reszta zostanie do końca dni swoich.
Dla mnie czysty zysk. Dla ciebie czysty zysk. Dla twoich kotów czysty zysk.
A jak się więcej takich okazji trafi, to sprzedam tez swoje mieszkanie i kupię dom z dużym ogrodem, gdzie futrzakom zbuduję gigantyczna wolierę. To jeszcze dla moich kotów czysty zysk.
Dlaczego nie.


Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 46 gości