Co po naszym odejściu - czyli jak zabezpieczyć los kotów

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Pt mar 11, 2011 11:43 Re: Co po naszym odejściu - czyli jak zabezpieczyć los kotów

Słodki Jowiszu. Zgubiłam się już kilka stron temu. :?
Cholernie trudne kwestie...

Megana

Avatar użytkownika
 
Posty: 8251
Od: Śro gru 31, 2008 1:14
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt mar 11, 2011 12:11 Re: Co po naszym odejściu - czyli jak zabezpieczyć los kotów

Nie jestem jeszcze bardzo stara, ale mam juz chyba blizej niż dalej...

Przyłapuję się na tym, że jak gdzieś wyjeżdżam to nie chcę ze siostrą, bo boję się, że gdybym miała wypadek, to kto zajmie się zwierzakami? Moi kuzyni na pewno nie byliby nimi zainteresowani, a dzieci nie mam.

Zakocona

 
Posty: 6992
Od: Czw lut 03, 2005 22:19
Lokalizacja: Gliwice

Post » Wto mar 15, 2011 9:20 Re: Co po naszym odejściu - czyli jak zabezpieczyć los kotów

Poker71 pisze:
VVu pisze:Nad sprawą zapisów testamentowych warto jeszcze pomyśleć, bo może w pewnych sytuacjach być to dobrym rozwiązaniem.
Ale:
- nie każdy ma Wangoga (nie żartuję tu sobie z przykładu, bo wiem, że chodzi o zapis rzeczowy – korzystam tylko z metafory),
- nie każdy ma nawet mieszkanie do zostawienia po sobie,
- po niektórych wręcz zostaną tylko koty.

Rozwiązanie „testamentowe” ma tę zasadniczą wadę, którą wskazywało już kilka osób, że problemem jest znalezienie tej zaufanej osoby.
Moje zdanie jest takie: nie oddałbym naszych kotów pod opiekę za pieniądze nikomu! Inaczej: dla mnie jedyną zaufaną osobą byłaby taka, która zaopiekowałaby się naszymi kotami, po naszej śmierci, nawet gdyby nie miała z tego żadnych korzyści materialnych.


VVu, ja powiem tak: to nie chodzi o to żeby się opiekować za kasę. Przynajmniej mnie. Ale wolę być spokojniejsza wiedząc, że jak się "znudzi" to delikwent będzie miał jakieś strachy i zachęty. Sory, ludziom nie ufam.
W tej chwili jakby coś odpukac, kotami zająłby się TŻ z miłością i oddaniem. Ale jak długo? Aż poznały jakąś lalę która "dusi się na widok kota" albo miał z nią dziecko a "dziecko i kot to zagrożenie"?
Spore ryzyko wierzyć komuś na naście lat do przodu.... Ja takiego zaufania nie mam do nikogo.
Rodzina? Taaa, sraty taty. "To tylko koty": znamy to wszyscy. Nie oznacza że nie kocham mojej mamy i brata, ale wiem że żadne z nich nie miałoby ochoty kotów przygarnąć. Żadne nie umie ich traktować jak cząstki mnie. Na szczęście pewna też jestem że nie skrzywdziliby kotów żeby zapis "się wyczerpał".
No i ostatnie, moje poczucie wewnętrznej sprawiedliwości. Z jakiej mańki mam zostawiać wszysto komuś, kto nie uszanuje mojego uczucia do kotów? W mojej opinii sprawiedliwe jest, zeby korzyści miała osoba które "wejdzie w moje buty".
Czemu nie chcę wszystkiego zapisać takiej osobie bezwarunkowo? No- jak wyżej. Żeby w razie duszącej się lali czy śmiertelnie zagrożonego dzieciaka nie było kolejnego wątku "zabierzcie je natychmiast bo wywalę na dwór". Żeby się trzy tysiące razy zastanowił czy warto i żeby doszedł do wniosku że w sumie go na to nie stać.

Widać materialistka jestem. Ale jestem dziwnie pewna, że gdyby ludzie robili takie konstrukcje, to akcji ratowania domowych futer ze schronu, bo po 20latach wystapiła alergia, byłoby znacznie mniej, o jaieś 90% pewnie.

Jesoo, jak ja Cię rozumiem...
Tak się złożyło, że nie mam już ani rodziców ani braci.
Od tż się wyprowadziłam, teściowej nie ufam, dziecko wychowałam na egoistę (mea culpa :oops: )
W sumie więc wśród najbiższych nie mam nikogo, komu mogłabym zaufać w kwestii przekazania tychże "butów".
Mam mieszkanie, małe bo małe ale hipoteczne, mogłabym je przekazać ale z całym dobrodziejstwem inwentarza (czytaj z moimi kotami: aktualnie 3 na stałe i 6 tymczasowych). Komu mam je przekazać? mężowi do spółki z synem? Mieszkanie sprzedadzą a koty w najlepszym razie wylądują w schronisku.
Najchętniej przekazałabym je osobie/fundacji ale pod tym jednym-jedynym warunkiem: że moje koty będą miały opiekę, conajmniej tak dobrą jak za mojego życia. Tylko pytanie: jak/gdzie znależć takiego chętnego i mieć tą pewność, że w razie czego moje koty będą nadal bezpieczne... :?
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Wto mar 15, 2011 10:22 Re: Co po naszym odejściu - czyli jak zabezpieczyć los kotów

Zaznaczam
I pomarzę, oj bardzo bardzo.. prawo zachowku dla zależnych od osoby zwierząt. Wtedy nawet jeśli nikt z rodziny nie zająłby się podopiecznymi pieniądze, czy prawo majątkowe poszłoby za nimi. I jeszcze pomarzę, najlepiej do wskazanej organizacji, człowieka, zaufanej organizacji publicznej (z koniecznością rozliczeń itd). Takie proste, logiczne.. a na ziemie trzeba wrócić :(
pwpw
 

Post » Wto mar 15, 2011 10:45 Re: Co po naszym odejściu - czyli jak zabezpieczyć los kotów

mar9 pisze:.... Mieszkanie sprzedadzą a koty w najlepszym razie wylądują w schronisku.
Najchętniej przekazałabym je osobie/fundacji ale pod tym jednym-jedynym warunkiem: że moje koty będą miały opiekę, conajmniej tak dobrą jak za mojego życia. Tylko pytanie: jak/gdzie znależć takiego chętnego i mieć tą pewność, że w razie czego moje koty będą nadal bezpieczne... :?

Hehe... ja się piszę.

Duszące sie lale nie mają możliwości wejść ze mną w bliższe relacje. Słabotrybiące też, więc nigdy nie zaistnieje problem ciąża-kuweta, ani dziecko-koty. Mieszkanie sprzedam, a koty wylądują u mnie. Tymczasy wydam, reszta zostanie do końca dni swoich.

Dla mnie czysty zysk. Dla ciebie czysty zysk. Dla twoich kotów czysty zysk. :lol:

A jak się więcej takich okazji trafi, to sprzedam tez swoje mieszkanie i kupię dom z dużym ogrodem, gdzie futrzakom zbuduję gigantyczna wolierę. To jeszcze dla moich kotów czysty zysk.

Dlaczego nie.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Wto mar 15, 2011 10:54 Re: Co po naszym odejściu - czyli jak zabezpieczyć los kotów

PcimOlki pisze:
mar9 pisze:.... Mieszkanie sprzedadzą a koty w najlepszym razie wylądują w schronisku.
Najchętniej przekazałabym je osobie/fundacji ale pod tym jednym-jedynym warunkiem: że moje koty będą miały opiekę, conajmniej tak dobrą jak za mojego życia. Tylko pytanie: jak/gdzie znależć takiego chętnego i mieć tą pewność, że w razie czego moje koty będą nadal bezpieczne... :?

Hehe... ja się piszę.

Duszące sie lale nie mają możliwości wejść ze mną w bliższe relacje. Słabotrybiące też, więc nigdy nie zaistnieje problem ciąża-kuweta, ani dziecko-koty. Mieszkanie sprzedam, a koty wylądują u mnie. Tymczasy wydam, reszta zostanie do końca dni swoich.

Dla mnie czysty zysk. Dla ciebie czysty zysk. Dla twoich kotów czysty zysk. :lol:

A jak się więcej takich okazji trafi, to sprzedam tez swoje mieszkanie i kupię dom z dużym ogrodem, gdzie futrzakom zbuduję gigantyczna wolierę. To jeszcze dla moich kotów czysty zysk.

Dlaczego nie.

hmmm, ciekawa propozycja :mrgreen:
ps. dodatkowy zysk dla moich kotów: wrócą tam, gdzie urodziła się ich Duża :lol: :lol: :lol:
w ten sposób historia zatoczy koło...
ObrazekObrazek

mar9

Avatar użytkownika
 
Posty: 13971
Od: Wto mar 22, 2005 14:47
Lokalizacja: Zabrze

Post » Czw mar 24, 2011 23:51 Re: Co po naszym odejściu - czyli jak zabezpieczyć los kotów

Trochę się pośpieszyłem z obietnicą zaprezentowania moich pomysłów. Zdradzę, że w pewnym stopniu opierały się one na naszym forum. A ostatnio nabrałem wątpliwości, czy może/powinno się to o związki forumowe opierać.
Przepraszam, muszę to mocniej przemyśleć.

Ale wrócę do tematu, bo i do mnie, jak do każdego, ten temat nieuchronnie i tak się zbliża.
ObrazekObrazek
______________________________________________________
Można skontaktować się ze mną poprzez wiadomość na stronie:
www.facebook.com/sztukamruczenia

VVu

 
Posty: 3758
Od: Pt maja 14, 2010 11:46

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue i 46 gości