Smutno mi dziś straszliwie

Dziś będzie pierwsza noc którą spędzę w mieszkaniu, bez Mechatego. Ryczę jak bóbr na widok różnych drobiazgów, które były z nim związane. Pudełko z lekarstwami na blacie w kuchni, dopiero co napełnione łamie mi serce. Wypominam sobie każdą tabletkę, której zapomniałam mu dać lub sobie odpuściłam jak po raz kolejny zwiał przed nią pod kanapę. Może za dużo się z nim bawiłam tamtego wieczora? Było tak dobrze, że zapomniałam już jak bardzo był chory

Nikt nie czeka na mnie na lodówce jak idę do kuchni, ani nie przewraca się z radości na podłodze w przedpokoju, nie wywala brzucha na podłodze w łazience ani nie wskakuje na ramię jak siedzę przy komputerze. Różową oponkę schowałam w najciemniejszy kąt. Nic nie spada ani nie szeleści, nie miauczy, w mieszkaniu jest zupełnie cicho bo Elvis i Ineczka ciągle śpią.
Chciałam dziś zająć czymś ręce i postanowiłam wyczesać Elvisa bo bardzo go zaniedbałam przez moją chorobę (2 miesiące temu wypadł mi dysk i jeszcze nie wszedł na miejsce). W planie było też odpazurzenie Ineczki. Zebrałam narzędzia tortur i starannie go odfutrzyłam furminatorem, wyszczotkowałam prawie do łysego i przy okazji wycinania kołtunów pozbawiłam go kawałka skóry wielkości złotówki

Teraz patrzy na mnie z wyrzutem jakbym mu co najmniej ogon z tyłka wyrwała. Ineczkę w związku z tym sobie już darowałam bo pewnie zostałaby bez łapek... Włączyłam im Feliway aby nie były smutne.
Ineczka próbuje mnie trochę pocieszać, ale jak się łasi to tak się roi że nie bardzo daje się pogłaskać a ja nie mogę jej ścigać na czworakach. Elvis do głaskania jest chętny, ale pod warunkiem że jego aktywność ograniczy się do wywalenia kołami do góry.
Zmieniłam banerek, ale nie wiem czy długo dam radę patrzeć na takie zdjęcie Mechatego
