» Śro mar 09, 2011 9:26
Re: Piękny RUDZIELEC u Beasi. RudyPłaczeCałeNoce. ProsimyoRady.
Podałam mu wczoraj tabletkę w whiskasie i nie zorientował się. Sobie zapodałam (bez whiskasa) relanium i poszłam spać. Raz obudził mnie jego płacz, a gdy obudziłam się sama ok. 4, to była cisza. Rano były straszne syki, warki i łapoczyny z Truflą.
Wczoraj gdy otworzyłam mu balkon, to był na nim od razu, siedział tam długo i zawodził tak, jak w nocy. Nie wiem jak długo miał ochotę tam siedzieć, ale mnie już było zimno i nie bez oporów z jego strony zabrałam go do domu.
O miziankach zainicjowanych przez niego nie ma mowy, gdy odpoczywa pozwala mi się kilka razy pogłaskać, a nagle odwraca głowę ze zniecierpliwionym miałkiem i próbuje złapać mnie zębami albo przyłożyć łapą. Wczoraj też tak samo zareagował gdy chciałam go podnieść żeby go przełożyć na drugi fotel, który był już cały pokryty jego futrem i właśnie zaczął wylegiwać drugi, na którym chciałam usiąść. Nie ukrywam, że przy jego gabarytach autentycznie się boję.
Wczoraj wieczorem wzięłam myszkę i próbowałam namówić go do zabawy ale nie chciał zejść z fotela i tylko tam machał łapkami żeby złapać myszkę, nawet potem biegająca po podłodze za myszą Trufla, którą oglądał z zaciekawieniem, nie ściągnęła go na dół.
Pewnie wszystko o czym piszę jest dla Was "starych wyjadaczy" normalne, ale ja po raz pierwszy jestem DT i to dorosłego ogromnego kota, więc dla mnie wszystko jest nowe i inne, bo moją Truflę zgarnęłam z podwórka gdy miała ok. 6 tygodni, więc z nią było zupełnie inaczej. Dlatego bardzo proszę, nie atakujcie mnie, bo naprawdę bardzo się staram żeby było mu u mnie dobrze, ale nie umiem udawać, że jego nieprzewidywalne reakcje i nocne wycie kota nic dla mnie nie znaczą, bo oprócz dbania o dobre samopoczucie kota muszę mieć także na uwadze dobro mojej rodziny, więc nie mogę mu wszystkiego podporządkować i udawać, że jest ok.