Nella Neluchę zobaczyłam pierwszy raz, gdy późnym wieczorem wracałam do domu. Było wietrznie i zimno (19 listopada 1997). Na środku ulicy duży pies warczał na kocie maleństwo, które wyglądało na sparaliżowane strachem. Odgoniłam psa, a kota przeniosłam parę metrów w bezpieczne miejsce ( mając nadzieję, że wróci do swojego domu, jeśli go ma). Wielce się jednak zdziwiłam, gdy już dotarłam do swojego bloku. Przy drzwiach wejściowych spotkałam się ponownie z kociakiem
Cwaniara śledziła mnie, przemykając się pod zaparkowanymi samochodami. Nie wypadało mi nie zaprosić jej do siebie. Początkowo planowałam ogłaszać jej znalezienie i szukać ewentualnego właściciela. Ten się jednak nie zgłosił. Później zaplanowałam sobie, że poszukam kotce domu, a wcześniej podleczę ją i dam tymczasowe schronienie. Miałam już jednego kota i psa. Wydawało mi się, że tyle zwierzaków mi wystarczy
Poza tym mieszkałam u rodziców i nie chciałam im narzucać dodatkowych lokatorów.
Minął miesiąc. Znalazła się osoba, która zaoferowała dom Nelli ( znajomy z Rzeszowa). Oddałam Nelkę i nagle straszne szarpnięcie w sercu poczułam. Wiem, że to patetycznie brzmi
Rozryczałam się na całego, zaczęłam snuć czarne scenariusze, ale przede wszystkim ogromnie zaczęłam za nią tęsknić. Ojciec pojechał po Nelkę
Nelka zaprzyjaźniła się z psem i drugą kotką - Norą. W 2000 roku w lipcu odszedł Azor, w październiku Nora. Obawiałam się, że poczuła się bardzo samotna i przyjęłam do domu kolejną kotkę z ulicy - Nutkę. Jednakże słodka Nella chciała ją rozerwać na strzępy. Były izolowane dwa lata, aż do mojej wyprowadzki. Nutka jest teraz ulubienicą moich rodziców
Mam takie wrażenie, że Nella nie lubi naszych pozostałych kotów. Na szczęście nie próbuje żadnego z nich unicestwić, ale syczy i prycha, by nikt nie miał wątpliwości, co ona myśli o całej sytuacji. Miała mnie na wyłączność do końca 2007 roku. Potem pojawiło się Lunisko, Anduk, Kłopotka i Rudolf. Toż to rewolucja dla niej
Luna Lunkę poznałam późną jesienią 2007 roku. Była dokarmiana i oswajana przez dwie dziewczynki. Sąsiedzi wpuszczali ją do klatki schodowej i do piwnic. Dzielna kocica zawsze miała tupet, bo wpraszała się ludziom na obiadki
Do kilku mieszkań skutecznie. Gdy próbowałam jej uciekać piwnicznym korytarzem, ona mnie wyprzedzała i czekała już pod moimi drzwiami
W grudniu Luna, podkarmiana przez kilka rodzin, ślicznie się zaokrągliła i panie sąsiadki myślały, że jest w ciąży. Chciały się nawet na sterylkę składać. Zaręczam, że była to ciąża urojona
Boże Narodzenie 2007 spędziła u moich rodziców. Od Sylwestra 2007 roku jest u mnie. Nie chciałam, żeby przeżywała stresy, związane z hukiem petard i fajerwerków. Nie chciałam, by ciągle była niczyją maskotką. Ona wyraźnie pragnęła domu, a szczególnie mojego
Teraz zaprzyjaźnia się z Kłopotką. Wylizuje jej futerko. Uprawiają jakieś zapasy, typu "kto kogo pierwszy obali na podłogę". Wszędzie razem chodzą, a Kłopotka uczy się pilnie różnych sztuczek od cioci Luny
Cieszę się, że dwie starsze kocice mnie wybrały