Misiu jest kotem bardzo cichym i spokojnym, nie pcha się, prawie nie wydaje dźwięków, usuwa się wariatom z drogi, grzecznie czeka z boczku na swoją kolej - generalnie bardzo dobrze wychowany facecik
Kiedy do nas przybył i zaprezentował swój bezproblemowy charakter bałam się, że bez pilnowania nigdy nie dopcha się do miski. Siadałam więc z nim w kuchni i odpędzałam złodziejskie łapki Amelki od jego jedzenia. Potem stopniowo odchodziłam coraz dalej zostawiając na pastwę sępów, żeby mógł się nauczyć jedzenia w stadzie.
U nas koty jadają dwa razy dziennie, generalnie dostają jedzenia do oporu, ale niektóre jednostki słyną z podbierania mięska z nieswoich misek i to niezależnie od tego, że są już najedzone. Większość kotów ma swoje ulubione miejsca i naczynia do jedzenia, na przykład Ślepciu je tylko z deserowego Włocławka w niebieskie różyczki. Jest też ustalona kolejność spożywania jedzenia. Pierwszy zasiada Kitłaś, obok Ślepciu, Czarna zawsze z boczku itd. Każdy nowy przybysz musi się w to wpasować i znaleźć swoją miejscówkę.
Niektóre jednostki łamią ten porządek, np Niusia jest ZAWSZE pierwsza przy jedzeniu (mimo, że z racji wieku, dostaje jeść kilka razy dziennie).
No więc trzeba było nauczyć Miśka funkcjonować w tym układzie. Na wieczorne karmienie nauczył się ładnie stawiać i jeść w grupie. Ale rano jest różnie, nie wszystkim się chce ruszyć dupiny od razu, a trzeba dopilnować przed wyjściem, żeby każdy zjadł, ponieważ nie ma zostawiania jedzenia na podgryzanie (bo zawsze podgryzają najgrubsi

).
Mój mąż od początku zapałał wielką sympatią do Miśka (pewnie dlatego, że obaj tacy spokojni) i chodził za nim jak kwoka. I od początku pilnował rudego przy porannym karmieniu, bo ja rano przed drugą kawą nic nie widzę.
Misiek, jak tylko panek ruszy się rano z łóżka, od razu zajmuje jego miejsce na poduszce. A wujaszek zamiast zabierać rudego do kuchni nosi mu talerzyk do pokoju. Nie pomaga moje tłumaczenie, że to nie pedagogicznie i ze Misiu musi się ruszać, żeby ćwiczyć nogę.
Efekt jest taki, że cwaniak Misiek codziennie dostaje śniadanie do łóżka. I nie musi nawet usiąść, tylko je na leżąco, bo wujaszek podsuwa mu kawałeczki pod nosek
