CZTERY CZARNE MINI DIABLĄTKA ;)- szukają domu!!! ok. B-STOKu

Teraz mi się przypomniało jak napisałaś, że wet własnie cos mowil o chlamydi.One szczepione nie były. Szczepiłam tricatem tylko karzełki, czyli Tinusię, Tolcię i Agatę. One jak na razie sie trzymają, jedzą.Agatka prychała, to też dostaje ceporex.
Dzwoniłam do weta, powiedział żebym przyjechała, ale jest jak zwykle w terenie, to dopiero ok 13 będzie w lecznicy.
Boże skąd ja przywlokłam to świństwo. Bóg mnie kara, wiem to, bo któregoś dnia znowu zaczęłam narzekać, no to teraz juz nie mam powodów do narzekań.
Jeszcze jest cos w tym, że nie mogę tak na prawdę pokochać zadnego stworzenia, bo zaraz jest chore, albo zginie, albo umrze. Przekonałam się, że musze podchodzić do zwierząt tak "roboczo", inaczej dzieje się zawsze źle. miałam kilka zwierzaków, które kochałam nad życie, miedzy innymi Alutka/suczka znaleziona w lesie/. Kilka razy walczyła o zycie. Zrozumiałam wtedy, że musze ją oddać szybko, bo nic dobrego ją u mnie nie czeka. I całe szczęście, że poszła do adopcji. Staram się nie kochać, tylko udawać, że kocham, ale nie łatwo, bo niektóre są takie, że zapadają głęboko w serce. Te kociaki i karzełki kocham i cierpię i Bóg mi je zabiera. No bo jak to inaczej rozumieć. Musiałam w poprzednim zyciu być straszną zarazą, więc teraz mam "zapłatę". Coś w tym jest.
Małgosia raczej nie przeżyje i Matylda też ma oczki w których śmierć widzę.
To były piękne puchate, w dodatku pachnące kuleczki jak mi ich podrzucili. Nie mogę brać więcej kotów, ale co miałam zrobić - nikt nie chciał.

Irenko, nie traćmy nadziei!
Jeśli zaczną jeść, powinny dać radę.
Tak się zastanawiam czy pozostałym też Zylexisu nie podać.
Ewentualnie mam Cykloferon - Rosjanie stosują to m.in. przy chlamydii, calici i zapaleniu nosa i tchawicy. Podaje się 5 dawek:
http://translate.google.pl/translate?hl ... d%3Divnsfd
Na stronie jest napisane, że wzmacnia działanie antybiotyków. Wysyłałam kiedyś Fionie.22, bo radlińskie maluszki też ledwo dychały.
Pisała później, że pomogło.

Pinokio trzymaj się jakoś :1luvu:

jesteś bardzo potrzebna tym zwierzakom :1luvu:

Był wet. dostały dodatkowo jakieś zastrzyki na poprawe przemiany materii. Mają zacząć jeść za kilka godzin. Matylda po każdymzastrzyku ma krew na futerku i to sika przez jakiś czas, że aż futerko mokre. Muszę trzymac wacik bardzo długo zaciskać skórę, żeby zakrzepło.

Małgosia nie żyje [*] :cry:

Melciu[*]Malgoniu[*] Jakie to niesprawiedliwe :crying:

za pozostale rodzenstwo :cry:

Dlaczego świat tak karze te kociaczki :cry:

Za co?

Małgosia [*] :cry:

Mela [*]

Irenko, nie wiem, co powiedzieć :cry:

Bardzo mi przykro :cry:

Brykajcie szczęśliwe, maluszki [']

Irenko, skoro Agacia była szczepiona, może powinnaś spróbować ją odizolować?
Tylko wiem, że u Ciebie trochę trudno

świat jest okrutny....

Kochani, jest chyba lepiej, bo Filip zaczął się bawić. Ganiał z Gargamelem. Zjadł sam. Niuniek i Matylda zaczęłi szukać jedzenia, ale musiałam nakarmić, bo sami to tylko stali nad jedzeniem. Karmiłam, a oni już nie wyplówali, tylko zaczęłi połykać.
Matylda ma tak cienką skórkę, że po zastrzyku leci strasznie krew. Musze długo trzymać, żeby zatamować.
Może będzie dobrze?
Dziękuję, że jesteście ze mną :1luvu:

Erin, Agatka jest z Tinką i Tolą i Sylwestrem. Juz inaczej ich rozdzielić nie mogę. Psy nie dają spokoju małym kotkom. Za wszelką cenę chcą sie bawić, lizać. . . .przyciskaja łapami. . .mogą zrobić krzywdę, więc musi tak być jak jest. Do psów nie moge ich zabrać. Zresztą z psami też jest 6 dorosłych zdrowych kotów.

Oj to dobrze. Oby się maluchom poprawiło :ok:

A co do Agaci, to o to mi chodziło - żeby zabrać od tych nieszczepionych.

I napisz mi, jakie antybiotyki kociaki dostają.

pinokio_ pisze:(...)Przekonałam się, że musze podchodzić do zwierząt tak "roboczo", inaczej dzieje się zawsze źle. miałam kilka zwierzaków, które kochałam nad życie, miedzy innymi Alutka/suczka znaleziona w lesie/. Kilka razy walczyła o zycie. Zrozumiałam wtedy, że musze ją oddać szybko, bo nic dobrego ją u mnie nie czeka. I całe szczęście, że poszła do adopcji. Staram się nie kochać, tylko udawać, że kocham, ale nie łatwo, bo niektóre są takie, że zapadają głęboko w serce. Te kociaki i karzełki kocham i cierpię i Bóg mi je zabiera. No bo jak to inaczej rozumieć. Musiałam w poprzednim zyciu być straszną zarazą, więc teraz mam "zapłatę". Coś w tym jest.
Małgosia raczej nie przeżyje i Matylda też ma oczki w których śmierć widzę.
To były piękne puchate, w dodatku pachnące kuleczki jak mi ich podrzucili. Nie mogę brać więcej kotów, ale co miałam zrobić - nikt nie chciał.

Pomijając względy religijne...
NIE WOLNO CI MYŚLEĆ, że to przez Twoją miłość!!! Ani przez chwilę tak nie myśl!!!

Jest w psychologii udowodnione i może tak jest także, ze zwierzętami, że kiedy mamy pod górkę, musimy walczyć z przeciwnościami to się w środku spinamy jakoś i idziemy. Gdy jednak trafi się moment, kiedy możemy odpocząć (urlop np.?), poczujemy się bezpiecznie, to nic z tego - od razu objawia się wiele chorób, która nie daje normalnie cieszyć się tym odpoczynkiem.
Sądzę, że podobnie jest ze zwierzętami. Dopóki muszą walczyć na wolności o najpotrzebniejsze rzeczy - jak jedzenie, to się ich organizm zachowuje, jakby nie było tych wszystkich chorób, które w nich siedzą. Ale kiedy znajdą się tylko w ciepłych domkach, pojawiają się Kocie Katary i inne świństwa... A jeszcze jak do tego ludzie kochają...

To organizm może sobie pozwolić na "odpuszczenie". A że to się kończy często źle?...

.