..wątek porósł kurzem, aż wstyd.
na usprawiedliwienie powiem, że codziennie kłapiemy z Basią przez telefon, i nawet Polcia się czasem włącza do rozmowy - głównie wtedy, jak robię Mafii obiad i panienka nie może się doczekać - "mmniii, mnnnniu, mrrooo?..."

ale dziś słówko tu, bo...
...złamałam swoją zasadę..
jedną z niezłomnych, podstawowych, takich, co to "nie będziesz miał bogów innych..:

karmiłam Mafię przy stole :-/
Przy własnym, obiadowym.
Uczyniłam dziś olbrzymi obiad w postaci dwóch kartofelków zapieczonych w naczyniu żaroodpornym w towarzystwie dwóch kurzęcych podudek, no i zapomniałam, że Nocuś pasjami lubi kuraka - pieczonego właśnie..
Z oczyskami jak 5 złotych wlazł mi na oparcie fotela za głową i na wszystkie kocie sposoby dawał do zrozumienia, że on tam jest, i że BARDZO, ALE TO BARDZO BARDZO chętnie powspółuczestniczyłby (uff, ale nowotwór słowny..) w moim posiłku.
No...
no i daaaałam gadu, no....
a jak tu odmówić, jak on tak ślicznie patrzył i trącał noskiem w mój nosek?...
a jak już dałam jednemu gadu, to pozostałe nastawiły uszu i też przyszły, z minami a la rumuńskie dzieci w zimowej zawiei....
no...
no i daaałam gadom, no...
a jak tu nie dać, jak one TAK patrzyły....
