Mnie dziś rano koty rozbawiły.
Byłam świadkiem następującej sceny.
Miodek leżał na fotelu i syczał niemożebnie, bo czarny kot pchał się do niego, czy może raczej na niego.
W pierwszej chwili myślałam, że to Astuś, bo on ma tendencje uwalania się na kimś, jak chce by mu ustąpić miejsca.
Ale nieee, to był Kaszmirek, zachęcający Miodzia do zabawy.
Kaszmir nie rozumie odmowy w żadnej dziedzinie i jest naprawdę namolny.
Całemu zajściu przyglądała się zaciekawiona rozwojem sytuacji Silence.
Miodek syczy i kopie, Kaszmir gaworzy i uparcie się pcha na Miodkowy fotel.
Silence nie wytrzymała i postanowiła uspokoić chłopców.
Podeszła i sprzedała Miodkowi liścia.
Miodzio przestał syczeć i od razu zgrzeczniał. Kaszmir zaś stracił zainteresowanie kumplem i poszedł dojadać resztki śniadanka.
Silence powróciła do wcześniej wykonywanej czynności, obserwacji padającego śniegu.