Kochani, dzięki za wsparcie!

Meo raz charczy mocno: jest charkot ze świstem i z pomrukiem, ale to są rzeczy trwające jakiś krótki czas, w zależności chyba od położenia (pozycji) kota w danej chwili. Na razie próbuję spowodować, aby Meo przyzwyczaił się do trudniejszego oddychania, ale żeby przynajmniej na razie uniknąć rozcinania szyjki. Jeszcze wczoraj na noc Meo dostał krótko działający steryd (8-mio godzinny). Charczy z takim pogłosem pomruku przy jedzeniu, raz leżąc: oddycha tylko pochrapując, czasem z takim "przytupem", jak pisałam wcześniej. Chcę sprawdzić, czy uda się tak trochę mu oddychać, na pewno nie jest to duszenie się. I tak postaramy się pozostać jak najdłużej. Wyciachać dziurkę zawsze damy radę, bo profesor mieszka obok mnie i mam z nim szybki kontakt.