

tę koteczkę złapałam, jak wróciłam od kardiologa z moją mamą, to poszłam zanieść karmę którą podarowała nam marzenab i patrzę, a koło śmietnika ta kiciunia, ona właśnie m.in. się stołuje u mnie pod jałowcem, aha domek-stołówkę ktoś wyrzucił, no i idę do pana karmiciela i patrzę, a kicia za mną, ja na drugą stronę ulicy ona za mną, no i pokićkałam przyszła od razu na ręce, złapałam ją, i zaniosłam do pana razem z chrupkami, kicia poczuła ciepełko od razu zaczęła mruczeć, oswojona, ale zbiedzona taka trochę, ewidentnie ktoś jej się pozbył..wczoraj w nocy przeraźliwie miauczała i zaglądała pod oknami, wyszłam, ale uciekła...
a u pana jest też kić, którego znalazł na parkingu, ważył on niespełna 40 dkg, teraz kić nadal jest chudziutki, słychać jak rzęzi mu w oskrzelach, no i oczka, nie da rady na nie patrzeć, pan poszedł do lecznicy z nim, napisałam na kartce, żeby może tę Convenię mu podali, no i pan poszedł na parking, a tam już na niego koty czekały, poniósł im kolację...
a oto jego okruszek....



wydaje mi się że ktoś z przyjaciół Smarti wpłacił mi pieniążki, więc dałam temu panu 50 zł, bo mówił że mu na puszki brakuje, bardzo się ucieszył...
z mamą byłam u kardiologa, mam iść w piątek do szpitala na rozmowę, bo chce jeszcze jakiś film z badania obejrzeć, i ...moja mama jest bardzo poważnie chora, w każdej chwili musi uważać aby nie dostać zawału serca, pomimo branych leków, niewykluczone że konieczna będzie operacja...
