Dzieciaki jedzą.

Zelda mniej,ale można ją spotkać przy miskach. Woli kk saszetki. Teo woli suche.Obrzera sie purinką i odwiedza kilka misek.
Jest odważny i towarzyski.Sąsiadowi wskoczył wczoraj na kolana ,objął lapkami szyję i miział się. Lubi bawić sie z naszymi kotami. Śpi w nogach.Wywala się na stole...
Zelda nadal nas unika.Nie lubi bezpośredniego dotyku. Wygina się w pałąk jak widzi rękę. Pierdółka z niej jeszcze. Mało siły w chudym ciałku. Brzunio ciągle wklęsły. Ale powoli zaczyna zwiedzać świat.Mamy regał 1,10 wysokosci.Dziś próbowała na niego wskoczyć. Ależ robiła podchody.I oczywiście zsunęła sie na co wybuchnęłiśmy śmiechem.A ona jakby nigdy nic poszła w witrynce się przeglądać. Jak ją podsadziłam to siedziała dumnie jakby sama wlazła.
Oboje mają ładne oczy,ale z nosków im się jeszcze sączy. Teosiowi bardziej. Nadżerki coraz bledsze. Teo wiem,że kuweta wzorowa. Widziałam. U Małej nie mogę stwierdzić. Któres zostawia (gdzie nasze robią,to raczej wiem)ale ostatnio jej nie złapałam. Ale to co w kuwecie i poza nią zostawiają ma odpowiednią konsystencję.
Nie rezygnujemy z podawania conwy.Zelda chetnie ją pije. Teo mniej. A jej wiele dobrego potrzeba. Jest strasznie drobna.Wielkości naszego 7 m-cznego Benka ale o wiele chudsza.Oczy tez ma bystrzejsze,jednak ciągle nieufne.
Sierść coraz u nich ładniejsza i w końcu tracą zapach chorego kota.
Myśle dziewczyny,ze wygraliśmy walkę o ich życie. Szczególnie o Zeldę. Mogę teraz napisać,ze wet dał jej 50% szansy na przeżycie bardzo,bardzo na wyrost.Po to chyba,by mnie pocieszyc jak wyłam do słuchawki.Kazał mi się naszykowac na najgorsze. Sami nie wierzyli,ze dzieciaki coraz lepiej sie maja.Dziś jest 22 dzien leczenia. Niestety, jeszcze trochę przed nami. Przy tak ciężkiej kalici moze trwać i do 6 tygodni.Teraz musimy je także do ładu fizycznego i psychicznego doprowadzić.
odrobaczyć, zaszczepic...Dom nie odrobaczał bo podobno wet powiedział,ze nie musi...bo nie wychodzą
Bardzo Wszystkim dziękuję za każdą pomoc

.
To tak bardzo skrzywdzone przez kochaną przez nich osobe koty. Opowiadałam im jak cierpiały, ilu mają przyjaciół ,jak wiele osób martwi się o nich,płacze nad nimi i pomaga kazdym dobrym uczynkiem,słowem i myślami. Mówiłam,ze mają dla kogo żyć i dla kogo walczyć.A przeszłość nie jest warta takiego bólu i tęsknoty. Obiecałam,ze będą szczęsliwe i musi tak być.
Ale nie puszczajcie kciuków jeszcze. No, co drugi palec mozna
