przepraszam za dłuższe milczenie, ale od wczorajszego popołudnia mamy czarną serię zdarzeń... - zepsuł się modem i nie było przez dobę internetu, potem wypadł mi telefon w drodze do domu i umarł natychmiast - na tyle skutecznie, że musiałam zostawić go dzisiaj w serwisie..., a do tego okazało się, że wczoraj dostałam wysokiej temperatury i znowu mam zapalenie oskrzeli i kolejny, czwarty już w ciągu dwóch miesięcy antybiotyk....
w dodatku z Makarym było niedobrze...

- oprócz tych dwóch momentów, kiedy po poniedziałkowym nawodnieniu skubnął trochę włowinki i wątróbki, nie jadł znowu w ogóle, załatwiał się raz na dobę odrobiną moczu z krwią, a w zasadzie prawie samą krwią...

, nie wychodził w ogóle spod łóżka, a wyciągnięty stamtąd tylko czekał na ucieczkę, dostał kataru i wysokiej temperatury...
behawiorystka z naszej lecznicy oceniła stan Makarego na trzecie stadium depresji (nie pytajcie co to, bo aż boję się dopytać ile jest tych stadiów...

) - podobno wszystkie dolegliwości fizyczne są spowodowane jego fatalnym stanem psychicznym...

- ma w tej chwili idiopatyczne zapalenie pęcherza i infekcję górnych dróg oddechowych, dzisiaj miał 40,5 stopnia C
dzisiejsze popołudnie Makary spędził "w sanatorium", jak to nazwała nasza wetka - został w lecznicy na obserwacji i leczeniu - miał USG pęcherza, był nawodniony, dostał leki przeciwzapalne, furosemid, połówkę Relanium - po lekach podobno się rozruszał, zjadł porcję mokrej karmy, napił się i wysiusiał do kuwety
odbieramy go koło 21:00 - decyzja jest taka: Makary dostaje przez co najmniej miesiąc Relanium i lek rozkurczający pęcherz moczowy, nadal będzie izolowany w osobnym pokoju, bo jednak prawdopodobnie jego apatia i prawie katatonia może być powiązana także z obecnością innych zwierząt w naszym domu (to, że wydaje się ich nie zauważać podobno może świadczyć o jego przerażeniu, a nie obojętności....

), ma mieć dostęp do możliwie zacisznej i bezpiecznej kryjówki (dzisiaj rano ukrył się w biurku Julki) - więc pewnie zostanie mu udostępniona półka w julkowej szafie (ciekawe, co na to Julia...

) - i czekamy....
jutro kolejna wizyta w lecznicy - znowu nawodnienie i być może dodatkowy antybiotyk....
wnioski takie - na razie Makary absolutnie nie nadaje się do adopcji (Suatilja - sorry! nie wiem, jak długo to potrwa, więc może rozejrzyj się za innym kandydatem...) - a jeśli uda nam się go wyprowadzić na prostą

to być może będzie trzeba szukać mu domu jako jedynakowi... (no chyba że zdrowiejąc da się jakoś przekonać do naszego czterołapnego towarzystwa i lęki mu miną....)
bardzo proszę o kciuki dla Makarego - chłopak teraz bardzo tego potrzebuje!!!!!!!!