No i pada. Zaczęło się
Jeszcze dzisiaj w południe świeciło słońce, ostatnie, senne motyle, jak broszki ze skrzydłami, przyozdabiały bukiety jesiennych marcinków.

Cosia i Micio popołudniem do upadłego bawili się w kociego berka

Ale już zimno. I rosa rano. I mgła. Trawy schną, spadają ostatnie jabłka i gruszki od sąsiadów. Ptaki wyjadły wszystkie winogronka na płocie i żaden jeżyk w tym roku nie zdecydował się na zimowanie pod stosem liści i gałęzi. I kogo będziemy witać wiosną

?
A kociaste moje bardziej senne. I coraz grubsze, ale pewnie to tylko zimowe ofutrzanie
I trzeba wąchać. Chodzą z noskami przy trawie, albo wąchają gałązki. Pewnie wszystko ma inny zapach, wilgoci, rozkładających się liści, zasychających traw. Robale i ślimaki też inaczej pachną teraz.
Albo coś się zaplątało w listkach brzozy, Mić musi się przyjrzeć.

Czy tylko listek się rusza?

Balbunia nie dała się sfotografować, była gdzieś wysoko na drzewie, bo tam darł się ptaszek.
Tuta raczej już na oknie w pokoju, albo przy kominku, ona ma w nosie jesienne szarugi i czeka na wiosnę.
Ja też.
Będziecie się pewnie śmiali, ale ja to sobie obliczyłam, do wiosny bardzo niedaleko
Widziałam nawet pierwsze symptomy, ale i tak nikt mi nie uwierzy.
To już za chwilę
