Małgosiu, przepraszam, to już ta choroba na A...
Już daję: 603339674, ale pewnie za późno....
Dzisiaj śmiesznie, ryjóweczka zamieszkała pod szafką z butami w przedpokoju i Cosia ją namierzyła. Wygarnęła wszystkie buty, narobiła strasznego bałaganu, wczołgiwała się pod te szafki, ale ponieważ troszkę ma brzuszek, to nie do końca się mieściła. Wystraszone zwierzątko (krewna kreta, jak się okazuje, a nie myszy) w końcu się objawiło i piszcząc starało się uciekać gdziekolwiek. Gdziekolwiek okazało się asystującym Miciem z oczami jak piłki

Siedział matoł i obserwował akcję.
A że się nie ruszał, to ryjówka schowała się pod Micia i on, kretyn, na niej siedział

Bardzo się Miciowi podobało łaskotanie od spodu, ani w głowie mu było ruszać się, bądź polować. A jaki miał pychol wniebowzięty
Pogoniłam wszystkich, ryjówcia wróciła do ogrodu, Cośka rzuciła się w deszczu na poszukiwania, ale na szczęście jej nie wyszło.
Tyle o domu, a teraz co poza.
Lisia Mordka zamieszkała pod moim samochodem. Jak wyjeżdżam, ucieka pod krzaki przed domem i w deszczu czeka, aż auto wróci. Biduś. Wieczorem wymiękłam. Zrobiłam prowizoryczną budkę z pudła kartonowego, od spodu i na górze styropian piątka, całość w folii, nawet daszek jest. W środku ciepły polar. Postawiłam wieczorem w ulewie na terenie mojej posesji, ale od frontu domu, gdzie moje futra nie chodzą, no, może czasem Mić na przepustce. Lało. Kota nie ma.
Rano też nie ma. Wychodzę o dwunastej, a tam

Podano obiadek. Popapusiał i myk do spania.
Może ta budka nie jest zbyt profesjonalna, ale się spodobała. Teraz ma ciepło i catering dwa razy dziennie.

Więcej zrobić nie mogę. Miejsce absolutnie bezpieczne, osłonięte, żaden pies nie wejdzie. Za plecami ma płot, dalej chodnik ulicy. Wygląda na zadowolonego.
To przepiękny, młody kocurek w typie MiciaMicia, silver-metalic
Czy ktoś go chce może? Tak zanim się stanie nieszczęście
Ja niestety limit kotów wyczerpałam
