MićMić baaardzo dziękuje za wszystkie komplementy, jest w pełni usatysfakcjonowany

Prosił, aby przekazać Marcelibu, że jak się nazywał Niemój, to był biedny i zagłodzony. I za ściupły
A teraz to ma pełny brzusio

i jest najszczęśliwszym z kotów!
Po zewnetrznej stronie domu, pod iglakami, mamy niestety nieszczęśliwego innego Micia, czyli Lisią Mordkę.
Jest prześliczny, taki z serii Miciów. To zapewne prawnuk mojego MiciaMicia, który to moj MićMić jest synem Silvera, nieszczęśliwie przejechanego przez samochód sąsiada w zeszłym roku. Koło mnie jest dużo silvermetaliców!
Lisia Mordka jest przecudnym młodym kocurkiem. Przychodzi zawsze o 14-tej z tolerancją dziesięciu minut. Na obiadek
Siedzi grzecznie pod iglakami i czeka. Łapki złożone równo, wzrok błagalny, oczka zielone. Pogłaskać się nie da, ale nie ucieka.
Wiecie ile zjada? Puszkę 400 gram na jedno posiedzenie
Naprzód dawałam mu pół, bo to chyba dużo. Zje i siedzi dalej. I te łapki dalej równiutko, tak na króliczka. Więc daję drugie pół.
Ledwo wciska. A potem jeszcze siedzi. Nie wiedziałam dlaczego siedzi, więc posiedziałam z nim na murku.
A on siedzi, aż mu się odbije

Beknie, jak małe dziecko po karmieniu i dopiero sobie idzie. Szybko, szybko....

Nic a nic nie mogę dla niego zrobić, poza podaniem miski.
Kto chce takie cudo? On się oswoi w kilka dni, to jest miodzio kocurek....
A idzie zima
