kinga-kinia pisze: wczoraj kociaka wiozłam rowerem (opatentowałam sobie przyczepianie transportera do bagażnika), a dzis kocicę skm i tramwajem. Cóż trzeba sobie jakos radzić

o matko współczuje bo wiem jak ciężko wozić koty bez samochodu.
Kinia, nie jest źle, wstawię potem zdjęcie mojego kociego patrolu rowerowego, wygląda śmiesznie, ale daje radę.
Problem jest jak trzeba jechać i z klatką łapką i z transporterem tu już samochód niezbędny, ale dzisiejszą kocicę udało mi się złapać na sam transporter, tuńczyk dobrze zadziałał.
A i przy łapaniu Jednoczki sprawdziłam tą moję nowa klatkę łapkę, sprawdziła się super

. Tak, ze udany zkup.
Najpierw jednego kociaka złapałam rękoma i siup do transportera, ale drugi się wystraszył i nie chciał podejść, zmykał nam między sterty desek, wstawiłam żarełko do klatki łapki i sam wlazł jak odeszłyśmy z agą kawałek, i nawet mały, lekki kociak uruchomił zapadkę, klatka się zatrzasnęła.
Z kocicą było trudniej: długo nie chciala wejsć do klatki, przystawiłyśmy kontenerek z maluchem do klatki, ale nadal łaziła ze wszystkich stron, próbując go ratować ale do środka nie, poszłam do sklepu po tuńczyka, aga poszła zanieść drugiego kociaka do samochodu, wracamy a kocica już zatrzaśnięta w klatce
