Meo raczej średnio. Zeszłam już z dawki 10 mg Encortonu do 5 mg, ale znowu zaczął pocharkiwać mocniej - za zgodą dr Żmudzkiej zwiększyłam znowu do 10 mg. Tak mam podawać do przyszłego czwartku, kiedy to idziemy na kontrolę - ale co ona nam da? Jakaś nadzieję? Nie bójmy się tego słowa - sterydami rozwalę mu wątrobę, polecą nerki. Aż się boję mu teraz robić badania krwi. Jest mi tak źle, tak bardzo źle, kiedy podaję mu codziennie leki

. Bo wiem, że go dobijam tym, ale przecież nie mam innego wyjścia. Łzy mi lecą, ale ładuję steryd, bo co mam innego zrobić?
Meonik się postarzał, nawet ja to widzę. I serce mi pęka

. Tulę go dużo, wrócił do mnie do łóżka - bo przez tydzień nie spał ze mną. Meo ma coraz większe kłopoty z wypróżnianiem, Gasprid praktycznie nie działa - bez parafiny nie da rady. Całe szczęście, że parafinę bez problemu wypija ze spodeczka, bo ja mu nic płynnego nie podam ze strzykawki. Choć po podaniu w sobotę 10 ml nic to nie dało, ruszyło go dopiero podanie w niedzielę następnych 15 ml. Antybiotyk po miesiącu podawania odstawiony, bo to też na nic. Jest mi tak przeraźliwie smutno. Choć wiedziałam na co się godzę, biorąc go do siebie, że będę musiała to przejść, i to wcześniej niż później

.
Tweety - przepraszam, ale tu już nikt niczego nie zrobi. Tym razem nie będzie "cudu"

.
Nie będę pisała nic więcej, bo kiepsko jest...
Filmik, o którym pisałam wcześniej - taki fajny - szlag trafił. Moja komórka się zepsuła, gdy wracałam pociągiem z Bieszczad i dopiero wczoraj ją odzyskałam naprawioną (poleciała płyta główna - cały soft-ware, nawet numer EMAI nowy), a żeby było "lepiej" Marcelina "zahasłowała" kartę pamięci, zapomniała hasło i jedyne, co można było zrobić to sformatować kartę... no i mamy kompletnie dziewiczo. Straciłam kontakty i być może będę Was prosić o ponowne podanie do siebie namiarów telefonicznych. Do doopy.