hi hi
Ale fakt - upały sie zaczeły na 102 ! Jak wrócę całe dnie będę okna roletami zasłaniać a nad rankiem i noca wietrzyć. W pokoju małej mam fajne, podgumowane białe rolety. Można dzieki nim uzyskać pawie pełne zaciemnienie i jako taki chłód w pokoju. W kuchni mam kiepskie rolety, planuje wymienić, bo jak coś gotuję temperatura skacze powyżej 30 stopni.
A nad morzem jest dziś piękna pogoda, plaża już zaludniona

. My uciekamy przed słońcem, na piaseczek wychodzimy dopiero po południu.
Wczoraj na Helu za budką z lodami cos mi zaczęło w trawie migotać. Patrzę a to dwa malutkie pingwinki, a niedaleko w trawie ich mama. Serce mnie ścisnęło. Poleciałam do sklepu, kupiłam im co było, fioletowe suche dla kociąt i nalałam litr wody z butelki do plastikowej podstawki. Tyle udało mi się tam kupić. Małe migiem zaczęły jeść. Na oko takie 6-7 tygodni, zdrowiutkie, oczka czyściutkie, rozbrykane, odkarmione. Mamusia wymęczona, z wystającym jęzorkiem, z futrem wyliniałym. Podpytałam okolicznych. Niektórzy w ogóle nie wiedzieli o niej, a starszy gość krzątajacy się wokół tylko nieporadnie wzruszył ramionami, ze wie, że ona się tu kręci, że niby ich ale nie ich. Ale przy ścianie prowizoryczny daszek pokazał ...

Serce mnie boli, że ona tam w takich warunkach ... Nie mam więcej jak pomóc. A koteńki cudne, mogłyby znaleźć szybko dom. Najbardziej martwię się o te mamę ... Żebym chociaz miała gdzie ja wziąć, a tak ...