w Zielonce wyjrzało słoneczko (no - troszkę wyjrzało...) i od razu uaktywniła się żywina, tj. rozśpiewały się ptaki, kogut u sąsiada dziarsko ruszył kury deptać, a mnie do chaty wpadła przez okno mucha szytowa (od g..ówna, czyli shitu, bo te akurat nad tym zazwyczaj latają

). No i było to jej ostatnie wpadnięcie w życiu - a właściwie wpadka

- Nocuś ją upolował po kilku minutach rzucania się w powietrze, jakby grawitacja w ogóle nie miała na niego wpływu.
Kto pamięta znakomity filmik z muchą w roli głównej "to se, k...wa, polatałam..."? myślę, że żywot tej muchy możnaby właśnie tak spuentować. Skończyła w ryjku Nocnego

I jeszcze taki mały aproposik

odnośnie Nocusia - otóż nie wiem, czemu, ale kiedy kaszlę, a niestety zdarza mi się dość często ostatnio, mój Czarnuch przychodzi z zaniepokojonym wyrazem pychola i piska coś do mnie... wygląda to tak, jakby się martwił "Marta, Ty znowu kaszlesz... leki wzięłaś??"

a teraz obiecane zdjęcia, bo może już zapomniałyście, jak wyglądają moje Koty?.... ;P
na dzień dobry - coś dla Fanek Czarnych Stóp


popołudniowy rozkład Koty ; )

a kuku!

PTASZEK był!!!

nocne wietrzenie sypialni... i Kotów


(od razu uspokajam, że okna zaopatrzone w zabezpieczenia nie pozwalające Futrom na otwarcie ich szerzej)
a Piksia jak zwykle nie fraternizuje się z resztą stada, tylko rozkłada się wyłącznie dla mnie ; )
