Asika5 - mlekiem dla kociąt (jest np w sklepie na białostoczku) lub dla niemowląt - Bebiko 1 lub Nan 1. Jak bardzo malutkie to chcą jeść dość często - co 2-3h. potem na szczęście rzadziej. I trzeba im masować brzuszki bo one mogą się nie umieć same załatwić....Świeże doświadczenia ma dorotak- karmiła mikroorganizmy. Na pewno coś chętnie podpowie...
Lu -ja zdrówko?
[b]Coma, uff ufff - taki kochany kot. Wytargajcie ją za uszka i areszt domowy narazie,co?
MałgorzataJ-cieszę się, że łowy trwają
pchelka - twój transporter Coma miał zabrać razem w Liską...odzyskałaś już swój telefon? bo jakbyś miała ochotę na jakiś mały pakiecik...
arwenna - chwytaj łapaj. Coś się znajdzie. W najbliższym czasie przyjedzie czwórkot dzieciaczków i mam nadzieję, że złapie się dwupak maluchów na szarych szeregów. Tyle planowane. Nieplanowanych pewnie dzikie tłumy z naciskiem na dzikie

Tylko dobrze byłoby najpierw obejrzeć tą rodzinę dokładniej, może podkarmić przez kilka dni- czy na pewno są tylko 3 dzieciaczki. Żeby nie było tak, że pakiet się złapie a jakaś sierotka zostanie sama...
Wiecie, cuda się czasem zdarzają. Dziś łowy na Tricolorkę odbyły się trzykrotnie - o 7 rano (na szczęście nie miałam przyjemności

), ok 15 - godzinka na świeżym powietrzu i po 20. Właściwie to był beznadziejny przypadek - kotka karmiona przez staruszkę w piwnicy i na takim zamkniętym placu zabaw wspólnoty mieszkaniowej - nie zna nas, dzika jak dzicz. Mogłyśmy sobie przez ostatnie dni co najwyżej popatrzeć na ten jej szyderczy uśmiech z odległości kilkunastu metrów
Ale pani Danusia twarda sztuka jest - na teren wspólnoty ciężko wejść - nie ma tam domofonu tylko bramka zamykana na klucz - w końcu wydębiła od któregoś z mieszkańców ów klucz, postawiłyśmy klatkę na terenie placu. I tkwiłyśmy...
Ja poszłam nawet negocjować z karmicielką - wiedząc jedynie w której klatce (wieżowca) mieszka. Do wyboru miałam 33 mieszkania

Ale kto pyta nie błądzi i trafiłam za pierwszym razem

Co nie zmienia faktu, że karmicielka była oburzona tym, że coś od niej chcę (jedynie tego chciałam, żeby jutro kotki nie karmiła) obruszyła się, że ona nie będzie brać w tym udziału bo nie da jej "tak skrzywdzić"

I że mogę przyjść w poniedziałek, bo ona w weekend nie będzie rozmawiać ze mną

Już miałam jakieś umoralniające na końcu języka - mogłabym w sumie jej jakoś uświadomić, że nie tkwię pod tymi balkonami dla przyjemności i naprawdę mam inne rozrywki ale cóż by z tego przyszło gdyby się obraziła. Więc grzecznie podziękowałam za "cenny czas który mi poświęciła" i poszłam oglądać okienka - czy da się je zamknąć do jutra tak,żeby kotka nie mogła tak pójść się jutro najeść... Pani Danusia poszła po młotek i gwoździki

Nie zdążyłyśmy się zabrać do "prac naprawczych" a kotka skapitulowała i się złapała

Była na tyle taktowna, że była 21.40 więc po zgarnięciu w biegu koca i transportera zdążyłyśmy ją zawieźć na białostoczek - mam nadzieję, że w nocy nie urodzi

Morał z tego taki - nie trzeba być starszym specjalistą ds łapania - odrobina pachnącego jedzenia, szmatka z walerianą w środku - klatka zrobi swoje sama i nie są do tego potrzebne jakieś magiczne umiejętności. To raczej kwestia uporu i cierpliwości ....