Witam wszystkich,
Z kicią niestety nadal nic nie wiadomo. Jestem już lepszej myśli bo gorączka spadła do 39 stopni. Wczoraj napiła się trochę wody co niestety odpokutowała wymiotami. Jeść nadal nie chce. Dziś rano niezwłocznie pojechałam do doktora Frymusa. Ostatecznie wybrałam jego - jako specjalistę od chorób zakaźnych. Przesympatyczny człowiek. Niestety strasznie mnie zdenerwował, bo powiedział, że nie można wykluczyć FIP-a a ponadto kocia ma objawy białaczki
. Białaczka jest również wyrokiem i dodatkowo istniałoby prawdopodobieństwo, że również drugi kot został zarażony. Zrobiliśmy badania i teraz czekam niecierpliwie na wyniki. Powinny być dziś wieczorem. Kurację jaką stosuje moja weta kazał kontynuować.
Natomiast niedawno byłam znów u mojego weta - w związku z mniejszą gorączką zrezygnowaliśmy już ze sterydów, ale za to podobno kot ma wyraźne objawy żółtaczki! Już sama nie wiem co o tym myśleć. Tu żółtaczka, tam białaczka... Rzeczywiście kocina wymiotowała żółcią a i siusia na żółto (bardzo jaskrawy, wręcz żarówiasty kolor). Boże jak bym chciała, żeby to się wreszcie skończyło! Ale nadal czekamy
Dla zainteresowanych: Kotka chorująca nazywa się Pusia. Wygląda jak rosyjska, ale nie jest taką rasową koteczką. Właściwie przybłęda. Druga kicia to maluch, trikolorka o wdzięcznym imieniu Misza (TŻ się tak uparł na Miszkę). A Murka to tak jakoś ...
Koty są odizolowane teraz od siebie. Mała jest u mnie, a duża u rodziców, gdzie zresztą się wychowywała. Ja spędzam całe dnie u rodziców z dużą a noce i ranki w domu z małą (którą w związku z grzybicą myjemy w nizoralu i też mamy z tym niezły ubaw). Także moje życie przypomina teraz taki koszmarny sen, z którego bardzo bym się chciała już obudzić.
To na razie tyle, bardzo dziękuje za te wszyskie słowa otuchy. Forum czytałam od dawna i tego typu wątki też, ale dopiero teraz wiem jak to dobrze wyżalić się komuś kto kocha zwierzęta. To bardzo pomaga.
pozdrawiam,
zdenerwowana Murka