Mińsk MazowieckiNadszedł czas, by ku przestrodze wszystkich zamieścić uwagi o weterynarzach z Mińska Mazowieckiego. Mieści się tu około 7 gabinetów, z których każdy leczy tak samo.
1. pani Miernik-Degórska szczepi na białaczkę bez testów FeLV/FIV, niechętnie wykonuje badania krwi, mocznicowce nawadnia podskórnie glukozą! To zakończyć się może jedynie katastrofą.
2. Przychodnia Ampułka- mojemu kotu podano jednocześnie o godzinie 18 steryd i niesterydowy przeciwzapalny, a rano o 11 poprawiono mu metacamem. O 13 kot zbladł mi jak papier i zaczął się kiwać i zasypiać na stojąco. W efekcie podania tych leków wystąpiło krwawienie wewnętrzne z żołądka. Ledwo zdążyłam do Warszawy i leczę kota już drugi tydzień.
Ponadto dexamethason podaje się tu profilaktycznie na wszystko: od rzekomego zatrucia po przypadki urazowe.
Wyniki morfologii jakie odebrałam były kosmiczne- pani doktor próbowała mi wmówić, iż 150 to norma dla płytek krwi u kota, a erytrocyty nieoznaczone to nic- wniosek: badanie było wykonane na aparacie ludzkim, stąd te głupoty.
3. pan Mastalerz postanowił premedykować mi kota do wyczyszczenia uszu! i podał za silną dawkę! kot spał 7 godzin
Z innych kwestii w różnych gabinetach:
-powszechne stosowanie sterydów (tylko pod innymi nazwami)
-kiepskie nieczytelne zdjęcia RTG
-leczenie panleukopenii to dexametazon
-grzybice diagnozuje się na oko nawet bez użycia lampy Wooda i podaje leki dawno już wycofane i uznane za nieskuteczne (bo grzybica po nich nawraca). Zwykle nie łączy się leków terapii za pomocą środków doustnych ze stosowanymi powierzchniowo (a powinno)
-kroplówka dożylna (jeśli w ogóle jest, bo sporadycznie się podłącza do żył) trwa 20 minut
Odradzam, chyba że ktoś nie ma serca dla swojego zwierzęcia
02.2011 inaf pisze:z mniej istotnych kwestii- pani Miernik-Degórska rozpowszechnia prywatny numer wolontariuszy i kieruje do nich osoby, które nie mają finansów na leczenie swoich kotów. W efekcie ludzie, którzy dzwonili do mnie, byli niepocieszeni, słysząc, że ja nie sfinansuję leczenia ich zwierząt, ale będę prosić o pomoc różne fundacje, które mogą się zgodzić lub nie
warto wspomnieć o nagminnym propagowaniu mitu, a właściwie średniowiecznego zabobonu, że "kotka/suka musi się choć raz okocić/oszczenić, by móc ją wysterylizować" (tu ukłon w stronę pana Mariusza Kloka, który faktycznie namawia na sterylizacje).
Jedyne słowa uznania pod adresem pani Agaty Andraki z Ampułki w dziedzinie chirurgii i zabiegów kastracji/ sterylizacji oraz pana Mariusza Kloka w kwestii sterylizacji i kastracji