O ktorym poprawiaczu smaku mowisz? Byc moze go mam...
U tesciowej jakos przezylismy, za to bylismy na tyle traceni po powrocie, ze postanowilismy wziac kota pod pache i pojechac do mojej mamy. Autobusem!!! W dodatku to jest taki maly, ktory trzesie jak jasna cholera. P. stwierdzil, ze nie bedzie kota maltretowac transporterem, strasznie sie balam, ale Jonasz dzielnie przezyl podroz, wcale sie nie wyrywal i bardzo mu sie podobalo u mojej mamy. Chyba w takim mieszkaniu wczesniej mieszkal. Cala noc spal z nia.


