Jak dobrze, że ja kociara od zawsze tutaj trafiłam
Ja nie jestem mamą kocią po raz pierwszy. Miałam już dwie kicie. Pierwsza odeszła ze starości i miałam ja od zawsze od kiedy pamiętam. Drugiego koteczka dostałam od mojego narzeczonego rok przed ślubem jako prezent za zdaną maturę

. Byl całym moim światem. Po ślubie zaszłam w ciążę z synkiem i razem leżeliśmy ja i mój duży wykastrowany kocurek. Lubil leżeć na moim dużym brzuchu. Jak się synek urodził i zaczął raczkować też go pokochał. Taka wspaniała symbioza

między nami. Niedługo potem zaszłam w druga ciąże a kotek zachorował, leczyliśmy go długo ale silno krwawił z odbytu i na ten widok mdlałam, nie wspominając o tym, że widok jego takiego mizernego mnie wykańczał. Leczyliśmy i leczyliśmy, od weterynarza do weterynarza... ale co podleczyli to po kilku tygodniach znów wracało... i wet powiedział, że dla jego dobra lepiej juz go uśpić, bo nic nie pomaga. Jeszcze raz postanowiliśmy spróbować, ale i tak na nic. Długo po nim płakałam. Bardzo go kochałam. Urodziła się córeczka, teraz kiedy podrosła na tyle by rozumieć, że nie wolno robić krzywdy-bo synek rozumie i wie jak życ z kotkiem, zdecydowaliśmy że to ten czas. Już nie mogę się doczekać.