Bombilla i reszta - PUMCI JUŻ NIE MA

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto mar 16, 2010 20:01 Re: Bombilla i reszta - inżynier Oskar :)

Granie na aluminiowych żaluzjowych piórkach tyż piknie brzmi. A jakie emocje w człeku wywołuje... szczególnie nad ranem... :twisted: Klunia dziś próbowała mnie obudzić koncertem na żaluzje i kocia morduchnę. Dawno już się to nie zdarzyło.
W pokoju problem odpadł, odkąd zamiast aluminiowych żaluzji zawiesiłam drewniane. Koty ładnie wchodzą miedzy listewki a szybę, nie powodując hałasu wywołującego w śpiącym ludziu żądzy mordu. Krwawego :roll: .

Za kociaste i remont :ok:

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Śro mar 17, 2010 13:47 Re: Bombilla i reszta - inżynier Oskar :)

Nie mam żaluzji, nie mam :mrgreen:


Mercedes grywa na klamce :evil:

Myszka.xww

 
Posty: 28434
Od: Sob lip 20, 2002 18:09
Lokalizacja: Krakoff

Post » Nie mar 28, 2010 9:39 Re: Bombilla i reszta - inżynier Oskar :)

mb pisze:Chyba nigdzie jeszcze nie pisałam o moim najgorszym wspomnieniu, związanym z Oskarem.

Na początku lutego, gdy te panie pracujące w magazynie poprosiły mnie o pomoc, panowały straszne mrozy. Gdy pierwszy raz wyszłam zobaczyć te jego rzadkie kupki na zewnątrz budynku, to w południe zobaczyłam go, jak siedział na dachu (dwuspadowym) naszego budynku, przytulony do wyższego spadu, który osłanial go od silnego wiatru i grzał się do słońca.
Było 15 stopni mrozu :!: To był straszny widok.


Wcale Ci się nie dziwię. :(

Sezon ogrodowy otwarty już?
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40426
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Pt kwi 02, 2010 19:47 Re: Bombilla i reszta - inżynier Oskar :)

Niechaj Święta Wielkiej Nocy
Będą pełne Boskiej mocy
Aby zdrówko dopisało
I jajeczko smakowało!
Niech to będzie czas uroczy:
Życzę miłej Wielkiej Nocy!


Obrazek
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40426
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Sob kwi 03, 2010 19:22 Re: Bombilla i reszta - inżynier Oskar :)

WESOŁYCH ŚWIĄT Kochani :D
Obrazek

Mruczka78

 
Posty: 3817
Od: Nie sie 17, 2008 19:58
Lokalizacja: Gorlice

Post » Pon kwi 05, 2010 16:09 Re: Bombilla i reszta - inżynier Oskar :)

Dziękuję Wam za pamięć i życzenia :D .

Ja mam za sobą ciężkie chwile, bo przez ostatnie 2 tygodnie byłam strasznie przeziębiona, a musiałam chodzić do pracy i do dzisiaj nie jestem całkiem zdrowa.

Jednak najgorsze było to, że w niedzielę 21 marca uciekł Oskar.

Sądzę, że było to nieuniknione. Oskar uciekłby już wcześniej – wtedy, gdy chciał wspiąć się po tui, tylko mu się nie udało. Bo Oskar owszem, spał na kołdrze, chodził do kuwet i bawił się myszkami, ale cały czas, niezmiennie, bał się mnie i zamkniętej przestrzeni: mieszkania i ogródka. Czuł się, jak w potrzasku, bez możliwości ucieczki. Kilka razy, z powodu np. upuszczonej łyżeczki, wpadł w taką panikę, że mało się nie zabił, starając się schować gdziekolwiek.
Nie wiem, czy był kotem zdziczałym, ale jego strach przed ludźmi czynił go takim.
W ogóle nierealne było nawet dotknięcie go. Jeśli już musiał przejść kolo mnie to robił to biegiem, ślizgając się na zakrętach. Gdy się na niego spojrzało, to od razu chował się pod fotelem lub etażerką albo uciekał na najwyższą szafę, na której zresztą najchętniej przebywał.

Nikt inny nie chciał wziąć Oskara do domu na leczenie, a ja niestety mam takie warunki mieszkaniowe, że mam okna do ziemi, a za oknami ogródek, z którego młody, silny, zdrowy kot może uciec bez problemu. Jak długo mogłam i powinnam była trzymać go w zamknięciu? I czy takie więzienie go miałoby w ogóle sens? Nie wiem.

W każdym razie Oskar sforsował płot w sekundę – dwa razy machnął łapkami i już był za płotem. Pobiegłam za nim i zobaczyłam go na pobliskiej łączce w zdziczałym sadzie. Pierwszy raz widziałam go tak spokojnego i zadowolonego. Gdy zaczęłam wołać go i iść w jego kierunku, spokojnie pomaszerował do zdziczałego maliniaka i zniknął w nim. Od tamtego dnia ciągle go nawołuję, ale na razie w ogóle go nie widziałam.
W mojej okolicy, na północnych obrzeżach Krakowa, jest pełno ogrodów, ogródków, sadów, posesji, różnych zabudowań gospodarczych i niedokończonych budynków, łąk, pól, lasków, zagajników i zarośli. Są myszy, krety, nornice i mnóstwo ptaków. Jest tu bardzo dużo kotów, które wszyscy wypuszczają swobodnie, są dokarmiane koty bezdomne i całe to towarzystwo, w niezmienionym składzie, obserwuję już czwarty rok.

Oskar w chwili ucieczki był wyleczony, wykastrowany, kilkakrotnie odrobaczony, odpchlony i wręcz gruby, bo przez te 39 dni jadł dosłownie „za dwóch”. Nie ma już mrozów i może na tym terenie dać sobie radę lepiej niż na terenie Politechniki, w samym centrum miasta. Jeśli tylko będzie chciał lub potrzebował – może wrócić. Był tu dostatecznie długo, żeby zapamiętać to miejsce, a z zewnątrz jest łatwiej się dostać i wiele razy obce koty przechodziły do ogródka przez płot.

Mnie jest przykro i smutno, bo chciałam, żeby było inaczej, a tymczasem nie udało się, nie udało mi się zrobić z niego kota domowego. Gdybym miała inne mieszkanie, gdyby udało mi się przetrzymać go dłużej... Mogło być inaczej.
Poza tym przywiązałam się do niego.
Pocieszam się tym, że udało mi się go wyleczyć i odkarmić. I pamiętam, że dopiero na tej łące wyglądał na spokojnego i zadowolonego.

Nie czuję się, jakbym zawiodła – po prostu takie miałam możliwości pomocy mu.

Mimo wszystko mam nadzieję, że Oskar kiedyś jeszcze przyjdzie, choćby na krótko.

A poniżej trochę zdjęć – fotoreportaż pod tytułem: „Dzień grubych kotów” :wink:

http://mkbg1.fotosik.pl/albumy/749372.html

A tutaj kilka zdjęć lepszej jakości, z wyjątkiem pierwszego, zrobionego komórką, ostatniego zdjęcia Oskara, z 18 marca.

http://mkbg1.fotosik.pl/albumy/749631.html

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon kwi 05, 2010 20:20 Re: Bombilla i reszta - powrót do przeszłości

Wierzę, że Oskar da sobie radę !
Jest już ciepło, jest wyleczony, odżywiony.
Pomogłaś mu w jego najcięższych chwilach życia i teraz sam postanowił zadbać o siebie.
:1luvu:

kciuk

Avatar użytkownika
 
Posty: 1588
Od: Sob kwi 12, 2008 20:11
Lokalizacja: Piaseczno

Post » Pon kwi 05, 2010 20:27 Re: Bombilla i reszta - powrót do przeszłości

Też mam nadzieję, że tak będzie.
To młody, silny kot, przyzwyczajony do samodzielnego życia. To zupełnie coś innego niż moja Kropcia, Bisia czy Kasia.
Ale jest mi smutno, że tak się stało.
Marzył mi się dla niego inny los.

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon kwi 05, 2010 20:46 Re: Bombilla i reszta - powrót do przeszłości

Czasami koty potrafią same wybrać co dla nich najlepsze. Dobrze, że teraz już wiosna to jakoś sobie Oskarek poradzi, a może jak bardzo zgłodnieje to przypomni sobie o Tobie.
Moja Kaśka tymczaska nawet nie chce wyjść na balkon, bo chyba ma dosyć tej wolności, która właśnie miała za tym balkonem.

To widzę, że też chorowałaś, ale dobrze, że już Ci lepiej i dziewczynek nie zaraziłaś.

A jak Pumcia i reszta się czuje?
Obrazek Obrazek

Kłamstwo jest jedyną ucieczką słabych. Stendhal
Wątek Łopatą i do piachu ku przestrodze o zaufaniu i podłości ludzkiej bez granic, ale i szczęśliwym zakończeniu :) :) :)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1& ... &start=960

Anna61

 
Posty: 40426
Od: Nie lis 25, 2007 20:27
Lokalizacja: Pabianice

Post » Pon kwi 05, 2010 21:05 Re: Bombilla i reszta - powrót do przeszłości

kasia86 pisze:A jak Pumcia i reszta się czuje?

Dziewczyny wciąż odpoczywają, bo bardzo źle znosiły ostatnio obecność Oskara. Szczególnie Pumcia. Była wciąż podniecona, niespokojna i biła każdego, kto znalazł się w jej pobliżu. A z Bisi zrobiła sobie "chłopca do bicia" i ciągle na nią polowała. Oskar myślał, że to taki zwyczaj w tym domu i też polował na Bisię. Bisia w końcu bała się chodzić po mieszkaniu i dostawała histerii na widok każdego kota. Kaśka w ogóle nie schodziła z kanapy (tylko, gdy szła do kuwety) i wrzeszczała na Oskara, gdy tylko wskoczył na kanapę. Nawet Kropcia już nie chciała sie z nim bawić. A w przedostatni dzień wreszcie Oskar wkurzył się na Pumcię i przyłożył jej po tyłku, aż była zdziwiona, że się odważył.

Co do zdrowia Pumci, to od 8 lutego Pumcia siusia wyłącznie do kuwety :D
Przy Oskarze zaczęła jeść suchego Hill'sa i/d, ktory okazał sie dla niej wyjątkowo dobrą karmą - super uregulował jej sprawy trawienne, bo z innymi karmami było różnie. Teraz Pumcia obżera się tym Hill'sem i nabrała sporo ciałka :D

A wszystkim, którzy mają kłopoty ze struwitami, polecam karmę Eukanuba Struvite Urinary Formula. Jest rewelacyjna :!: :D

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon kwi 05, 2010 23:30 Re: Bombilla i reszta - powrót do przeszłości

Mb, myślę że Oskar wybrał taki styl życia, w którym czuje się szczęśliwy. Dostatecznie długo żył samodzielnie, żeby to polubić. Teraz - odkarmiony, wyleczony, przy dobrej pogodzie na pewno da sobie radę. Widać należy do tych kotów, które nie tolerują zamnknięcia. Zrobiłaś dla niego bardzo wiele, dałaś mu możliwość dojścia do siebie po przejściach. Niech on będzie szczęśliwy na tych działkach i łąkach, a Twoje domowe kocice - we właśnych pieleszach. :)
Pozdrawiam!

weatherwax

 
Posty: 1844
Od: Pon lip 12, 2004 8:29
Lokalizacja: Chorzów

Post » Wto kwi 06, 2010 8:10 Re: Bombilla i reszta - powrót do przeszłości

weatherwax pisze:Mb, myślę że Oskar wybrał taki styl życia, w którym czuje się szczęśliwy. Dostatecznie długo żył samodzielnie, żeby to polubić. Teraz - odkarmiony, wyleczony, przy dobrej pogodzie na pewno da sobie radę. Widać należy do tych kotów, które nie tolerują zamnknięcia.

Oskar po mieszkaniu poruszał się w ten sposób, że zawsze oglądał się za siebie, sprawdzając czy ma wystarczająco dużo przestrzeni do wykonania odwrotu.

Kuwety były postawione i w łazience i w kuchni, żeby Oskar mógł swobodnie z nich korzystać, w zależności od tego, w którym pomieszczeniu ja się akurat znajdowałam. Jednak, gdy robiłam coś w przedpokoju i Oskar, w swoim pojęciu, był odcięty od kuwet, to robił siusiu w innych miejscach, a ostatecznie zdecydował się na kąt obok ulubionej szafy, tam, gdzie znajduje się listwa zasilająca od komputera i jest pełno przewodów. Najpierw nie rozumiałam, dlaczego tak robi, dopiero po paru próbach zobaczyłam, że boi się przejść do kuchni lub łazienki obok mnie w przedpokoju (bardzo ciasnym). Tak więc na stałe kąt ten przykrywałam workami foliowymi. Podobnie było z kupkami. To znaczy - nie robił ich w innych miejscach, ale wyczekując na dogodny moment do przejścia, często dobiegał do kuwety za późno i kupka lądowała obok kuwety.
Na koniec przyzwyczaiłam się do tego, żeby tak się poruszać po mieszkaniu, żeby nie płoszyć Oskara.

Podawanie mu miseczki z jedzeniem wygladało tak, że ja mu ją podsuwałam, a Oskar, pomiaukując ze strachu, cofał się i cofał i wreszcie lądował pod fotelem. Więc musiałam zostawiać miseczkę i wychodzić z pokoju, dopiero wtedy jadł.

Przez długi czas bagatelizowałam to wszystko, bo myślałam, że to się zmieni. Ale po tych prawie 6 tygodniach było tak samo, jak dawniej na Politechnice. W sumie - męczyliśmy się wszyscy, on chyba najbardziej.

A w ogródku zachowywał się tak, że chodził na ugiętych łapkach, w takim napięciu, jakby to było pole minowe lub jakby był na muszce snajpera. I jedyną rzeczą, którą tam robił, było szukanie miejsca, przez które dałoby się wyjść na zewnątrz. Wypuściłam go do ogródka tylko 3 razy i za tym trzecim - uciekł.

Moja Kropcia, która też nadal bardzo boi się ludzi, właśnie w zamkniętej przestrzeni czuje się bezpieczna. Gdy kiedyś, trzy lata temu, wyszła za płot przez dziurę w folii rabatkowej, którą przeciął z zewnątrz facet kosiarką, to za płotem, na otwartej przestrzeni, wpadła w taką panikę, że była jak nieprzytomna i w ogóle nie wiedziała, co się z nią dzieje, tylko jak oszalała rzucała się na płot, żeby wrócić do ogródka.

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto kwi 06, 2010 8:37 Re: Bombilla i reszta - powrót do przeszłości

mb, współczuję sytuacji: człowiek chciałby dla kotów jak najlepiej... Wychodzi na to, że Oskar inaczej rozumiał to swoje szczęście, wiedział, z czym wiąże się życie na wolności i wybrał je. Pozostaje mu życzyć wiele szczęścia, jakkolwiek głupio to może brzmieć.

Teraz dziewczyny mogą pracować nad równowagą w stadzie ;)

Pozdrawiam! :D
Dooglądałam fotoreportaż. Ten leniwy słoneczny dzionek w ogródku strasznie kusi, szczególnie dziś, kiedy za oknem zimno i mokro 8)
Gabarytowo się nadaję :lol:

EwKo

 
Posty: 7319
Od: Śro paź 19, 2005 21:52
Lokalizacja: Górny Śląsk

Post » Wto kwi 06, 2010 8:50 Re: Bombilla i reszta - powrót do przeszłości

Z tego, co piszesz, wynika, że Oskar był (jest) kotem urodzonym i wychownym na zewnątrz i takie życie -na wolności - uznaje za normalne i bezpieczne dla siebie. Owszem zaakceptuje fakt, że człowiek mu pomaga, pezyjmie tę pomoc, ale życie w domu uznaje za więzienie. Może gdyby był małym kociaczkiem, dałby sie udomowić...

Miałam wiele razy do czynienia z kotami domowymi wyrzuconymi. Przy karmieniu ocierają się o ręce, o twarz nawet, mruczą czasem, domagają się pieszczotek. Dwojgu kiedyś znalazłam dom, po prawie roku włóczenia się: pierwszego po prostu wzięłam go pod pachy i wsadziłam do kontenerka. Żadnego łapania, żednych protestów - normalka. Szybciutko się przystosował powtórnie do życia w domu. Druga koteczka broniła się przed wsadzeniem do kontenerka - ale w domu natychmiast wskoczyła na tapczan, położyła się tam i zaczęła się myć. Z tego, co piszesz, reakcja Oskara była zupełnie inna - przede wszystkim ten ciągły strach. :(

Kot dorosły, który spędził na wolności całe życie może sie nigdy nie pogodzić z tym, co uznaje za niewolę. Oskar jest pewnie teraz szczęśliwy, szczególnie, że zdrowy i odkarmiony. Zrobiłaś dla niego wszystko, co mogłaś, żeby mu pomóc. :)

weatherwax

 
Posty: 1844
Od: Pon lip 12, 2004 8:29
Lokalizacja: Chorzów

Post » Wto kwi 06, 2010 9:08 Re: Bombilla i reszta - powrót do przeszłości

EwKo pisze:Teraz dziewczyny mogą pracować nad równowagą w stadzie ;)

Równowaga powróciła momantalnie - Pumcia od razu przestała polować na Bisię i zapanował spokój oraz tolerancja :wink:

EwKo pisze:Dooglądałam fotoreportaż. Ten leniwy słoneczny dzionek w ogródku strasznie kusi, szczególnie dziś, kiedy za oknem zimno i mokro 8)
Gabarytowo się nadaję :lol:

Niezłe :lol:
Ale chyba jesteś zbyt okrutna dla siebie :lol:

mb

 
Posty: 9998
Od: Czw kwi 13, 2006 5:51
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, jolabuk5 i 72 gości