Na samym początku dla wszystkich dwułapnych i czterołapnych:
A teraz o ostatnich wydarzeniach:
było miło...
zaczęło się jak tylko za przegródką zrobiło się ciemno. Zosia spała na półeczce a my ze Stasiem na spanku MOJEJ. Naraz jak coś HUKNĘŁO, to nas poderwało na równe łapki.
Zosi pomyliły się strony i zamiast zeskoczyć z półeczki to uderzyła w szklaną przegródkę, odbiła się od niej i spadła na podłogę. A my obaj ze Stasiem jakimś cudem znaleźliśmy się w kanapie. Ja trząsłem się ze strachu a Stasiek też nie miał zbyt tęgiej miny . huki były przerażające!!! Siedzieliśmy cichutko i nawet jednego wąsika nie wystawialiśmy z kanapy!!! A Zosia? Zosia położyła się dalej spać w naszym koszyku! Wcale się już nie bała tych huków i błysków.
Potem trochę się uspokoiło więc na usilne prośby MOJEJ, że czas na żarełko wyszliśmy na miękkich łapkach ze schowanka. Było cicho Szybciutko zjedliśmy kawałki martwego zwierzaka i chwyciła nas głupawka - biegaliśmy po schodach z góry na dół, a że pokój z tym zielonym był otwarty, to wiraże zbieraliśmy pod szafką, na której stoi takie dziwne szklane okienko, w którym różne rzeczy widać - nieraz nawet jakiś dwu- i czterołapnych.
No i stało się - Staś nie zebrał wirażu i całą swoja futrzastością uderzył w szafkę!!! Grubas nie mógł się pozbierać z podłogi, bo łapy mu się rozjeżdżały - nie wiem czy ze zmęczenia, czy to jeszcze efekt strachu Dobrze, że akurat obok stał MÓJ, bo to szklane okienko zatrzęsło się i chciało skoczyć na Staśka. MÓJ w ostatnim momencie je przytrzymał - gdyby upadło to dopiero byłby HUK!!!
MÓJ wygonił nas z pokoju i powiedział, że kocie bandyctwo ma zakaz wstępu do lokalu To poszliśmy na górę do pokoiku MOJEJ. Grzecznie położyliśmy się spać. Ale noc była fatalna - tak strzelali, że większość czasu przesiedzieliśmy ze Staśkiem w kanapie
Dopiero jak się uspokoiło, to MOJA przygarnęła nas na swoje spanko - spaliśmy z nią wszyscy troje - dobrze, że ma duże spanko i zawsze zostaje trochę miejsca dla niej .
Dzisiaj też nie było dobrze - od czasu do czasu słychać było huki, ale daleko i już tak nas nie straszyły.
Idę na żarełko, bo w brzuszku zaczyna mi jakiś buczek grać i dziwną pustkę mam w tym miejscu.
Nie macie się czego wstydzić. U nas tej nocy też były huki, okrzyki, jakieś błyski za oknem. Dobrze, że nasza Duża była z nami, przy niej czuliśmy się bezpieczni. Duża nam powiedziała, że Duzi tak świętują nadejście Nowego Roku, po prostu. Pozdrawiamy Ciebie, Stasia, Zosię i Twoich Dużych. Agatka, Myszka, Michał, Brzózka, Kluseczka, Uszatek, Ogonek, Mruczek i Florek
Od niedzieli wieczorem było u nas w domu zamieszanie. Na nasze podwórko zaplątała się jedna czterołapna. Taka starsza, czarno - biała i kudłata. To była sunia. MOJA akurat przyjechała z MŁODĄ czarną i zobaczyły to coś chodzące po naszym podwórku. Sunia nie miała ochoty nigdzie iść, a że mróz się zabierał do działania, to MOJA zaprosiła ją do naszego domku. Sunia dostała jeść (naszą, kocią puszkę!!! ) i pić i położyła się zadowolona spać. Siedziała za przegródką, więc nie mogliśmy jej pooglądać. Zosia próbowała otworzyć przegródkę - ale nie udało się jej. Później MOJA szalała z tym jednookim i przygotowywała ogłoszenia o znalezieniu suni. Nawet nieźle jej to wyszło, bo portreciki futrzastej były udane.
Wczoraj MOJA pobiegła zaraz rano z sunią na spacer i powiesiła te ogłoszenia. Jak wróciły, to sunia otworzyła sobie przegródkę i wtedy dopiero zobaczyliśmy ją. Na wszelki wypadek siedzieliśmy na schodach i nie było odważnego, żeby poszedł się z nią przywitać. Nawet Zosia zrejterowała i siedziała z nami - w kupie siła
Sunia miała szczęście, że trafiła na MOJĄ - wieczorem przyszła po nią jej DUŻA i sunia wróciła do swojego domku!!!
A my siedzimy w ciepełku, bo sezon grzewczy w pełni. Przeważnie wylegujemy sie na takiej półeczce, gdzie nie ma żadnego okienka i jest cicho i spokojnie.
Ja akurat wypełniałem pustą przestrzeń w brzuszku i nie załapałem się na portret
Dzisiaj było spokojnie i cicho - MÓJ i MAMA MOJEJ byli w domu, a reszta dwułapnych poszła do "praca". No, pędzę zapełnić brzuszek, bo już gotowe żarełko, a jak się spóźnię, to Stasiu wszystko mi zje!!!
Po tych pierepałkach z sunią znów zaczęło być w domku spokojnie. Ale nie myślcie sobie, że zapadliśmy w sen zimowy - o nie!!!
Moi wszyscy biegali do "praca" a w domku zostawała Mama Mojej i jej futrzaste. Mieliśmy straszne luzy. Nikt nam nie przeszkadzał w gonitwach, bijatykach i ogólnie w rozrabianiu. Nieraz zdarzyło sie, że nasze miseczki były puste... bo w trakcie wyścigów Staś hamował łapkami na tacce, na której stoją i potem musieliśmy wszystko sprzątać do brzuchów z podłogi Ale wypadki się zdarzają, więc i tak cieszyliśmy się z Zosią, że grubas tylko wszystko poprzewracał a nie zjadł!!!
Czasami zdarzało się, że Moja pozwalała nam wyjść za przegródkę A tam - szok - zimno i na balkoniku leżał jakiś dziwny biały dywanik ale bardzo zimny! Moja powiedziała mi, że to ŚNIEG, czyli to są te białe muchy, które często latają w zimie za szklaną przegródką.
Najprzyjemniej siedziało się nam na półeczce, bo nie było zimno w łapki.
W domku też się nie nudzimy. Uprawiamy zapasy
i wzajemną kosmetykę ,
bawimy się w pudełkowego chowanego
a Zosia nas pilnie obserwuje
albo sprawdza, czy nie zepsuliśmy pudełka
Dzisiaj rano zauważyłem na stoliku obróżkę Zosi. Aż mnie łapki zaswędziały, żeby jej zrobić dowcip - już chciałem ściągnąć obróżkę na podłogę i schować w KCD (Kocia Czarna Dziura), ale Moja mnie przyłapała na tym niecnym procederze i nawet udokumentowała to!!!
Było mi strasznie wstyd
i ogólnie byłem zniesmaczony
No koniec na dzisiaj pisaniny - czas na
i
Dobranoc!
Ostatnio edytowano Śro mar 31, 2010 19:23 przez osspdg, łącznie edytowano 1 raz
Hej! Moja nie ma czasu na nic - ciągle jej nie ma w domku Biega do "praca" i wraca późno! Mówi, że to dlatego, że musi kupować dla mnie żarełko A ja przecież tak niewiele zjadam!
W marcu znów była akcja czterołapnego futrzastego! Przyplątał się taki jeden łaciaty do siostrzeńca Mojej i oczywiście znów wylądował u nas za przegródką! Znów Moja robiła mu zdjęcia i ogłoszenia! A to był całkiem jeszcze młody czterołapny:
Na szczęście za dwa dni przyszła po niego jego Duża i zabrała do domku. Duża tego futrzaka tak się cieszyła, że aż się popłakała w pokoiku Mamy Mojej i obiecała, że już nie będzie wypuszczała młodego samego, tylko będzie z nim wychodziła na spacery!
Kolejna historia z dobrym zakończeniem - Moja to ma szczęście do takich przypadków!
A my, no cóż, dalej rozrabiamy! Ostatnio Zosia znów potrzaskała domek takiego zielonego, którego futerko daje nam Moja do zabawy (to się nazywa PAPIRUS). Moja wsadziła zielone do nowego domku i powiedziała, że jak jeszcze raz obgryziemy papirusa, to nam ogony powiąże na supełki i powiesi na żyrandolu!
Teraz wisi na nim nasza zabawka - Moja zawiesiła taki rozciągający się sznureczek i przyczepiła grzechocząca piłeczkę! Mamy niezłą zabawę, bo piłeczka ucieka i na boki i do góry, a my skaczemy za nią jak te zwierzaki z kieszeniami na młode (widziałem kiedyś takiego na ). Nieraz bierze nas na zabawę w nocy i wtedy Moja bardzo się złości i zawiesza wysoooko tą piłeczkę. A my dopiero wtedy idziemy spać.
Wczoraj miałem niemiłe przeżycie - wyszedłem wieczorem za przegródkę na tą dużą półeczkę na dworze i oglądałem samobiegające na ulicy. Ładnie im się oczka świeciły i troche się za długo zagapiłem. Mój wołał mnie do domku, ale nie chciało mi się wracać! Zostałem i obserwowałem je nadal. Mój zamknął przegródkę, a ja tego nie zauważyłem. Tak się zapatrzyłem, że Moja już położyła się na spanko i zgasiła światło, a ja dopiero wtedy zrozumiałem, że zostałem na półeczce SAM! Nie było ani Zosi, ani Stasia i przegródka zamknięta! Wystraszyłem się, że będę musiał siedzieć tam do rana!
Usiałem pod przegródką i zacząłem cichutko prosić o wpuszczenie do domku.
Wreszcie Mój się zlitował nade mną i otworzył przegródkę. Moja już spała i poczułem miłe ciepło bijące ze spanka Moich. Byłem zmarznięty, więc decyzja była szybka - po raz pierwszy wszedłem Mojej pod kołdrę! Miałem takie zmarznięte łapki, a Moja była taka ciepła... Przytuliłem się do niej i zasnąłem od razu!
Rano wstałem wypoczęty jak młody bóg i głodny jak wielki zębaty czterołapny. Od razu sprawdziłem miseczki - puste! To biegiem do Mojej i dalejże ją budzić - chodziłem po niej, lizałem, barankowałem... Wreszcie otworzyła oczy i powiedziała, że chyba mam ADHD, bo jest 5 rano i ona nie ma zamiaru jeszcze wstawać! A "praca" - miałem zapytać. Ale uprzedziła mnie i powiedziała, że dzisiaj ma dzień WOLNY i będzie ze mną cały czas! HURRA! (a w brzuszku dalej pustka!!!). Wreszcie wstała, bo tak ja męczyłem, i napełniła nam miseczki. Pychota!!!
Mam kilka naszych (głównie moich) portretów: tak sypiam na półeczce za przegródką (Moja nazywa to BALKON) ale mam brudne łapki!!!
A to Stasiek - grubasek! i Zosia
O! Mój otworzył przegródkę - idę popatrzeć na pierzasto - futrzaste, podobne w kolorze do Zosi!