» Pon gru 28, 2009 23:36
Re: Widzę, czuję. Mam duszę i serce. Nas kotów jest wiele. POMÓŻ
Witam Serdecznie Dziewczyny.
Niestety nie mam dziś dobrych wieści. Jeden z kociaczków przy plaży nie żyje. Tych samych kociaczków, które zostały przyprowadzone przez nową kicię tuż przed powodzią. Tych samych, które ledwo przetrwały kilkudniowa powódż i wodę w tym miejscu, która stała bardzo wysoko przez ponad tydzień. Sliczny szary kocurek leżał przed Tozowska budką kiedy przyjechałam z jedzonkiem. Chłopczyk zmókł, bo zaczal padać deszcz. Tragedia musiała sie wydarzyć kilka godzin wcześniej. Zabrałam ciałko, obejrzałam. Żadnych obrażeń zewnętrznych. Uszka czyste, oczka czyste, nosek czysty. Zupełnie nic. W podwórku kociaki były bezpieczne. Mieszkańcy sa przyjaźnie nastawieni. To tylko dwie rodziny. Nie ma tam żadnych psów ani kocich wrogów. Można zatem przypuścić, że kociaczek najprawdopodobniej uległ nieszczęśliwemu wypadkowi. Być może został potrącony przez samochód, dobiegł w swoje miejsce, gdzie czuł sie bezpiecznie i gdzie stała jego miseczka i niestety odszedł. Na skutek takiego wypadku mógł doznać jakichś obrażeń wewnętrznych, czy nawet krwotoku wewnętrznego z jakiegoś organu, co w nastepstwie przyczyniło się do jego smierci. Nic innego nie przychodzi mi do głowy. Na ciele zupełnie nic. Ciałko zdążyło już trochę zesztywnieć przez te kilka godzin. W budce kociaka odkryłam jego zapas kosci od żeberek, mostków, które pewnie dał mu któryś z sasiadów, a które maluch oblizywał sobie w budce. To kolejna niepotrzebna i bolesna śmierć. Smierć na skraju króciutkiego kociego zycia, które juz przeszło jedną tragedię, wielki strach i zimno, które temu towarzyszyło. Jutro Mąż pochowa ciałko.
W tym miejscu został drugi kociaczek. Sporo mniejszy, bardziej plochliwy, mniej wyrosnięty. Myślę ze to koteczka. Była dziś przestraszona, siedziała skulona za drzewem i wyszła dopiero do jedzonka, jak podeszła jej mama, i zaczęla jesć. Zawsze razem. Zawsze razem biegły, witały sie i pewnie radosnie bawiły. Wielka szkoda. Wielka. Kolejny ból...
Od czterech dni nie było Maciusia. Szukałam go i nawoływałam razem z kicią Babelek. Kicia też płakała i wołała, bo bardzo zżyta jest z Maciusiem. Przepytałam ludzi, którzy tam mieszkają. Jedna z sąsiadek bardzo była zdziwiona faktem zniknięcia Maciusia, bo prawie codzien go widywała z okna jak sie kręcił w pobliżu kociej stołówki. Wczoraj na jedzonko nie przyszła Kicia Babelek. Nie było też Gacusia. Babelkiem bardzo sie zmartwiłam tym bardziej, że nie tak dawno miała te perypetie z psem, który ją tak strasznie poturbował, że nie mogła chodzić. Tylko dzięki lekom codziennie kicia szybciutko doszła do takiej formy, żeby mogła samodzielnie uciekać w razie grożącego jej niebezpieczenstwa. Tak więc nie było kici Babelek. Poszłam wczoraj na sąsiednie podwórko juz sama, bo kicia mi nie towarzyszyła w poszukiwaniach i wołałam. Trafiłam jedynie na umorusaną Dorcie i kotka, który teraz towarzyszy jej w posiłkach. Kociaki rządzily chyba w starej szopie bo były umorusane jak świeta ziemia, choć radosne i z ochotą pobiegły na kolacje.
Dziś kiedy dochodziłam do Babelka usłyszałam kocie prychanie Gacusia i muszę stwierdzić, że bardzo ucieszył mnie ten fakt. Mogło to świadczyć że albo prycha na Kumpla Dorci albo na...Maciusia. Zadnego innego kociaka tam wiecej nie ma. Z wielką ulgą odetchnełam kiedy moim oczom ukazał sie duży kot. Duzy kot czyli Maciuś, choć i ten drugi jest duzej postury. Ale to byl Maciuś. Głodny, potwornie głodny. Nie zwracałam juz uwagi na prychającego obok Gacusia ani na Kicie Babelek tylko zaczelam pakować jedzenia Maciusiowi. Maciuś pochłaniał cieplutkie jedzonko prawie sie dławiac. Zjadł porcję dla trzech kotów, a potem dostał jeszcze taką samą na potem. Jadł i jadł. Wiem ze cos sie stało Maciusiowi. Próbowałam go dotykać bo zauwazyłam słabość tylnych łapek. Schudł tez mocno. Ponieważ nie znalazłam go na drugi dzień tak jak Kicie Babelek, której mogłam podać lek w jedzonku i szybko zadbać o jej pełny brzuszek zeby szybko sił nabrała, Maciuś był przez ten czas bez jedzenia. Mogł gdzieś leżec kontuzjowany, pies, samochód??? I pewnie dziś dopiero jakos sie doczołgał do jedzenia, bo wiedział ze musi, aby nabrać sił. Wazne, że zjadł. Zjadł bardzo dużo. Jutro idę tam z latarką, bo karmię w tym miejscu o zmroku i spróbuje obejrzeć Maciusia dokładniej. Popatrzę też jak chodzi. Dziś nie chciałam go odsuwać od jedzenia bo cały czas jadł. Miałam jeszcze wrazenie bolesnosci jego brzuszka bo nie pozwalał się po nim dotykać. Mogło to też byc spowodowane głodem. Jutro wezmę antybiotyk ze sobą i dokładnie popatrzę co sie dzieje. Najwazniejsze, że jest. Ze najadł się cieplego. Duzo sie najadł. Mam nadzieję, ze jutro będzie normalnie. Cieszę się ze jest. To juz bardzo wiekowy kociak. Bardzo mądry i rozważny kociak.
Pozdrawiam Serdecznie Dziewczyny.
