Dziewczyny, dzięki za odwiedziny na naszym wątku! Cyrylek święta przespał, podobnie jak Bazyl, choć choinka wzbudziła zainteresowanie (o, jaką fajną zabawkę nam Pańciostwo przyniosło, zielona, fajnie pachnie, tylko jakaś kłująca w nochale... Spróbujemy czy da się przewrócić (mimo doniczki z ziemią w ramach podstawy), ooo dała się!!!! Ciekawe czemu Pańcia krzyczy "ratunku"??? Pańcio pozawieszał na tej zabawce takie kolorowe piłeczki, fajnie się majtają jak się je pacnie łapką, ale jeszcze więcej zabawy jest z ich ściąganiem na ziemię i toczeniem po niej, szczególnie w nocy, bo wtedy lepiej słychać jak szurają.)
Cyrylek sieje dywersję - przestał być odkurzaczem, stał się super hiper wybrednym francuskim kotkiem i nauczył tego Bazylka (a mówi się, że jak są dwa koty to żarcie się nie marnuje - u nas ostatnio się marnuje i to w podwójnych ilościach

), ostatnio jadą na puszkach gourmet diamant, wszystko inne - łącznie z wołowiną - jest beee, ewentualnie suche, ale najlepiej RC Obesity, ostatnio wsypałam coś innego, to Jaśnie Pan Cyryl wsadził łapę w miskę i zakopał zawartość - efekt - pół kuchni w suchej karmie...

) W dodatku Jaśnie Panu Bazylowi chyba znów odezwały się korzonki - choć nie wiem kiedy i gdzie miałoby go przewiać - bo burczy na nas, jak dotykamy go w okolicach tyłu. Teraz nie damy rady, ale w przyszłym tygodniu pójdziemy z panami do weta (odrobaczenie + badanie Bazyla - do prześwietlenia będzie trzeba podać mu "głupiego Jasia", inaczej nie da rady.) Innymi słowy - wesoło mamy.
Asieńko, dzięki za pamięć i lampkę dla naszej Honorci. Brakuje nam jej nadal. Ilekroć jedziemy do niej na cmentarz, a jesteśmy tam przynajmniej raz w miesiącu, nie wytrzymuję i muszę się rozbeczeć, choć coraz częściej możemy mówić o niej i wspominać ją z uśmiechem.
Zapalam też świeczkę dla Procika, 11 grudnia upłynęła 2. rocznica jego odejścia. On nie ma swojego miejsca, moja Mama nie miała dokąd go zabrać, (nie wiedziała o Koniku Nowym) - został w lecznicy. Kiedy na wiosnę będziemy stawiać pomniczek Honorci, na kamieniu wyryjemy też jego imię. [*][*][*] Prociku, byłeś cudownym kotem...
Swoją drogą, dopóki człowiek nie stanie w obliczu utraty ulubieńca, nie myśli o tym co się stanie z jego ciałkiem. Jeszcze niedawno w życiu nie pomyślałabym że będę jeździć na taki cmentarz i myśleć o nagrobku DLA KOTA - wydawało mi się to wręcz dziwaczne. Do momentu, gdy zobaczyłam, że kopczyk Honorci zniknął, bo grobek obok zamieniono na pomnik, naszej koteczce została tylko tabliczka, posadzony przez nas wrzos leżał rzucony niedbale obok. Przeraziliśmy się, specjalnie dzwoniliśmy do właścicieli cmentarza z pytaniem, czy Honoratka na pewno jest na swoim miejscu. Ponoć jest...
Trochę się uspokoiliśmy, ostatnio zawieźliśmy i rozsypaliśmy worek ziemi, żeby nie było tak całkiem płasko... ale niesmak pozostał.