wczoraj rano szykowałam się do szkoły. TŻ spał, po co ma wstawać o 6.30 w niedzielę. Na biegu zrobiłam sobie kanapkę z czymś w rodzaju nutelli, tylko że czekolodowo-waniliowe. Postawiłam na stole talerz i poszłam do kuchni zalać sobie herbatę. Jak w wróciłam do pokoju znalazłam na stole kanapkę z masłem. I tylko z masłem. A nad kanapką siedział Timur i bezczelnie się oblizywał.

Po szkole, też przy jedzeniu, taki był maluch namolny, że w końcu odkroiłam kawałeczek chleba i sama jedząc dalej, dałam TŻ, żeby trzymał ten skrawek to sobie kurdupel masło zliże. A gdzie tam. Wyrwał TŻ-towi ten kawałeczek i pożarł w całości. I jeszcze warczał
I po co ja kupuję chrupki za 25-30 zł za kilo? wiecie ile bym za to kupiła chleba i masła?

A potem Timurkowaty zaczął sie bawić z nami

przynosił myszkę, pakował się na kanapę i zaczepiał nas łapkami, wspinał się po spodniach... chyba mu ten wylizany krem czekoladowy zaszkodził, no bo jak to tak? prawie trzy tygodnie dziczył i nagle ni z tego ni z owego włazi na kolana?
