Rysiek [*], Mefisto [*], Nikita, Rudi, Nora [*]

Norka miała sierść w kiepskim stanie, więc łatwo było ją zlizać. Sierść się poprawi, to nie będzie się zakłaczać. Moje nigdy się nie zakłaczyły i nigdy nie potrzebowały pasty odkłaczającej.

Jeżeli zachowuje się normalnie, to nie ma czym się martwić, ewentualnie daj jej coś na "poślizg".

Cieszę się, że relacje między futrzakami się poprawiają

A wystawy żałuj - to była chyba największa w tym roku, a równocześnie świetnie zorganizowana (bez porównania z wrześniowa w PKIN - niebo a ziemia).
Dodatkowo w sobotę był show nevek, a w niedzielę - bengali

Żałuję wystawy, żałuję... :oops:

Norka mnie martwi. Wciąż się krztusi, dziś w nocy pawikowała.
A rano zauważyłam krew w qupce, przed chwilą też... taki śluz z krwią...

Jutro do weta! Nie mam kasy, ale poproszę, żeby mnie przyjął "na kredyt".
Trzeba jej zrobić porządne badania. Martwię się

O rany

Trzymam kciuki, żeby nic poważnego nie było :ok:

Po wizycie napisz co zdiagnozowano.

Wojtek pisze:Po wizycie napisz co zdiagnozowano.

Koniecznie :ok:

Byłyśmy u weta, Norka została obmacana, osłuchana etc.
Wet twierdzi, że jest zakłaczona i kula włosowa podrażniła jelita - stad krew.
Dostała kroplówkę z lekiem na złagodzenie stanu jelit.
Będziemy też zbierać qupale do badania.
Poza tym wet zobaczył, że Norka ma zapalenie zewnętrznych przewodów słuchowych,
wyczyścił jej uszka i zapuścił lekarstwo.
Norka po wizycie u weta ogólnie strasznie nieszczęśliwa,
siedzi z klapniętymi uszkami, trzepie łepkiem co chwila i w ogóle ma minę jak jedno wielkie
nieszczęście. Strasznie mi jej żal. Do weta też iść nie chciała, dostała histerii na widok
transportera, ostatecznie zaniosłam ją zawiniętą w kocyku pod kurtką,
choć miałam trochę stracha, że mi się wyrwie np... na szczęście ani drgnęła,
a raczej siedziała jak trusia i trzęsła się ze strachu. Bidulka.

ewaw pisze:Strasznie mi jej żal. Do weta też iść nie chciała, dostała histerii na widok
transportera, ostatecznie zaniosłam ją zawiniętą w kocyku pod kurtką,
choć miałam trochę stracha, że mi się wyrwie np... na szczęście ani drgnęła,
a raczej siedziała jak trusia i trzęsła się ze strachu. Bidulka.

Bidulka faktycznie.... Jak to dobrze, że do ciebie trafiła Ewo.... :1luvu:

A jak mój ulubieniec? Brakuje mi tych "jego"relacji.... :oops:

shira3 pisze:A jak mój ulubieniec? Brakuje mi tych "jego"relacji....

Ciociu Kochana, jak miło, że o mnie zapytałaś!!!
Od razu siadam do kompa i piszę!
Mam się świetnie, humor mi dopisuje -
"szaleję" - jak twierdzi Duża.
Mamy nową fajną myszkę ze sznurkiem, taką z zestawu Whiskasa,
co prawda uszy jej odpadły, ale jest i tak ekstra, bardzo lubię
ją nosić po całym mieszkaniu, albo wlec za ten sznurek :mrgreen:

Trochę głodny chodzę, bo ta nowa wszystko wyjada,
ale tam, da się przeżyć.
Bardzo ostatnio polubiłem ostatnie piętro drapaka, pod samym sufitem,
ciągle tam sypiam. To jest miejsce godne kota - cały świat u mych łap :mrgreen:

Ta nowa to jakaś chorowita jest i nerwowa na razie, nie zbliżam się do niej,
bo krzyczy i bije

Ogólnie jest spoko!!!
Buziaczki,
i pozdro dla Rudiego, mojego kumpla!
Rudzik

Witamy i trzymamy mocne kciuki za "kosmitkę", niech już pójdą sobie te paskudzctwa :ok:

Rudzik, nareszcie :mrgreen:

pisz pisz, bo fajnie Ci to wychodzi.

ewaw pisze: Buziaczki,
i pozdro dla Rudiego, mojego kumpla!
Rudzik
[/color][/i]

Buziolki i dla Cebie. Rudziku.... :1luvu:

Kciuki ogromne za Norkę! :ok:

Ewa, a robali nie widać? bo ta krew i śluz od razu z tym mi sie kojarzy, no i wymioty też mogą byc od robali, ja to w ogóle mam jakąś manie robalową :oops:

Dacie radę, będzie dobrze! Nie z takich rzeczy kociaste się "wylizywały". Szkoda jej, że tak cierpi, kiedy się ją zabiera do weterynarza... i szkoda weterynarzy :wink: