kristinbb pisze: Tak, powtórzyć.
a jak miał robiony ?
Przyznam, że nie mam pojęcia, mąż z nim był u weta i oczywiście nie zapytał, jaki to test. Zaraz idę do lecznicy i się dowiem. Ale nie łudzę się, że powtórzony za kilka tygodni wyjdzie negatywny... Przyznam, ze jestem nieco spanikowana - nie tym, ze Paralutek zaraz nas opusci - to naprawdę silny kot i póki co wszystko jest ok - i apetyt, i jego samopoczucie, ale boję się o inne koty. One sa regularnie badane, ale przecież te testy nie uchronią ich przed zakażeniem. Mąż jakoś lepiej to znosi i twierdzi, że histeryzuję niepotrzebnie, bo i wet nas uspokajał, i Wy tutaj rozsądnie podchodzicie do sprawy. Ale rozum swoje, a emocje swoje - u mnie zwykle to drugie jest silniejsze
Paralutek nie jest agresywny, ma uszkodzony móżdzek, więc się zatacza i non stop potyka o własne nogi, ale bawi się z innymi kotami i boję sie, ze podczas tych zabaw może dojść do zakażenia - a nuż w ferworze zabawy mój Kiwaczek zechce radośnie dziabnąć zębami jakiś futro? Izolacja nie wchodzi w grę, bo mi facet do reszty sfiksuje - on zawsze musi nam asystować (to bardzo ekstrawertczny kot) - gdy niechcący zamknie sie go w pokoju, strasznie głośno zawodzi i lamentuje. Co prawda mam jakiś pomysł, ale o tym napiszę jutro
W każdym razie życzcie mi siły, bo mi chyba jej brak ...
